Bieszczadzki trójkąt

Bieszczadzki trójkąt

26 grudnia 2015 | Autor: Jacek Zemła
PODZIEL SIĘ

Jeśli ktoś słyszał o stacji Nowy Zagórz, to albo mieszka w okolicy, albo jest wytrawnym miłośnikiem kolei. Miejsce to leży z dala od uczęszczanych szlaków, obecnie nie zatrzymuje się tu żaden pociąg pasażerski, natomiast bez postoju przejeżdża tylko jedna para TLK łącząca Bieszczady z Gdynią.

Fot. Jacek Zemła

Tymczasem stacja ta jest jedną z najładniejszych budowli na trasie Jasło – Krościenko. Jeszcze kilka lat temu tętniło tu życie i pracowało kilkudziesięciu kolejarzy.

Z godłem i wieżyczkami

Powstanie stacji w Nowym Zagórzu wiąże się z budową w latach 80. XIX wieku Galicyjskiej Kolei Transwersalnej, czyli długiej na około 800 km linii łączącej słowacką Czadcę z ukraińskim dziś Stanisławowem i Husiatynem. Jej tory biegły z zachodu na wschód, przecinając podgórskie tereny Karpat przez Zwardoń, Żywiec, Chabówkę, Nowy Sącz, Stróże, Jasło, Krosno, Sanok, Chyrów, Sambor i Stryj. Linia miała znaczenie militarne i powstała raczej do wożenia wojska i armat, niż dla zwykłych podróżnych. Gdzieś po drodze, niedaleko Sanoka wyrosła stacja Nowy Zagórz. Nie byłoby jej zapewne wcale, gdyby nie fakt, że w tym miejscu Kolej Transwersalna spotkała się z istniejącą już wcześniej, bo zbudowaną około roku 1872, linią kolei Węgiersko-Galicyjskiej z Łupkowa do Przemyśla, której fragment został zresztą wykorzystany do „nowego projektu”, jakbyśmy to dziś powiedzieli. Ponieważ obie linie trzeba było w jakiś sposób połączyć, zbudowano trójkąt torowy, na którego wierzchołkach znalazły się stacje Zagórz, Nowy Zagórz i most na rzece Osławie. Przed mostem znajdował się posterunek zwrotnicowy. Budynki stacyjne w obu Zagórzach były dość pospolite i równorzędne wielkością, ale ten w Nowym Zagórzu został zniszczony w czasie I wojny światowej, a w wolnej już Polsce postanowiono odbudować go z rozmachem, a nawet megalomanią. W latach 20. ubiegłego stulecia wzniesiony został gmach godny co najmniej stutysięcznego miasta, z godłem polskim i wielkim napisem PKP na frontonie od strony torów. Od strony „miasta”, które stanowi obecnie kilka kolejowych bloczków, stacji nadano wygląd pałacu, a nawet zameczku, dobudowując do fasady dwie szpiczasto zakończone wieżyczki wraz z paradnym tarasem pomiędzy nimi, z którego z powodzeniem mógłby przemawiać jakiś kolejowy dygnitarz...

Budynek jest ukryty w głębi osiedla, kilkaset metrów od głównej szosy. Mało kto tu dociera, zresztą po co miałby to robić, skoro nie odjeżdżają stąd żadne pociągi. Zmieniło się to jednak od nowego rozkładu jazdy, w którym przewidziano uruchomienie weekendowego „Żaczka” – z Komańczy do Rzeszowa w niedziele, a w kierunku powrotnym w piątki. Zatrzymuje się on także w Nowym Zagórzu.

Rozkręcali „przemytnika”

Tymczasem jeszcze kilka lat temu Nowy Zagórz był główną stacją postojową dla pociągów dalekobieżnych kursujących w Bieszczady. Składy, które przyjeżdżały z całej Polski do Zagórza, były wycofywane po wspomnianym wcześniej trójkącie w ramach manewrów do Nowego Zagórza, gdzie znajdowało się pięć torów postojowych. Na tych torach czyszczono wagony, wykonywano drobne naprawy, a także formowano od czasu do czasu pociągi towarowe. Najwięcej roboty kolejarze mieli z tzw. „przemytnikiem”, czyli kursującym do 2010 roku pociągiem Sanok – Chyrów (Ukraina). Robił on dwa kursy na dobę, a do bazy wracał w takim niesamowitym stanie: w wagonach było odkręcone wszystko – lampy, siedzenia, sufity, drzwi, podłogi, muszle sedesowe a nawet grzejniki pod napięciem. Nie robili tego złodzieje, ale przemytnicy, którzy próbowali ukryć w tych miejscach trefny towar – najczęściej spirytus, wódkę i papierosy. Po nich przychodzili celnicy, którzy na granicy rozkręcali wagony niemal do gołych ostoi w poszukiwaniu „fantów”. Ta zabawa trwała każdego dnia, przez wiele lat, aż wreszcie Przewozy Regionalne powiedziały dość i zlikwidowały „Przemytnika”. Przy okazji zlikwidowano także inne pociągi w okolicy, lokomotywownię w Zagórzu i bazę wagonową w Nowym Zagórzu. Od tego czasu obie stacje zioną przejmującą pustką, z tą jedną różnicą, że do Zagórza od roku dociera codzienny pociąg TLK, a do Nowego Zagórza nie dociera obecnie (listopad 2015) nic.

Cały tekst przeczytasz w 24. numerze "Kuriera Kolejowego". Zachęcamy do jego zakupu w naszym sklepie internetowym sklep.kow.com.pl.