Kamola: wąskie gardła problemem terminali

Kamola: wąskie gardła problemem terminali

08 kwietnia 2016 | Autor: AJ
PODZIEL SIĘ

Infrastruktura ma to do siebie, że nie jest jak guma i nie rozciąga się w nieskończoność. Wąskim gardłem jest to, że współczesne wielkie terminale kontenerowe, do których docierają wielkie statki, które za jednym razem chcą przeładować ok. 10 tys. kontenerów, zmuszają wszystkich do pracowania w nieustannym szczycie przewozowym – przekonuje podczas forum FRACHT Marcin Kamola, kierownik ds. rozwoju biznesu DCT Gdańsk.

Fot.

DCT doświadczył tego szczytu przewozowego w tym roku, Hamburg w roku ubiegłym, dwa lata temu walczyła z tym problemem Antwerpia. – Każdy kto ma u siebie wielkie statki, z wielkimi liczbami kontenerów musi mierzyć się z tym, że jego przepustowość będzie poddawana nieustannemu sprawdzaniu – przekonuje Marcin Kamola. Rozwiązaniem jest dalszy rozwój terminalu. – 23 sierpnia zostaną oddane prace składowe drugiej części terminalu, we wrześniu rozpocznie prace, w listopadzie będzie pracował na swojej pełnej mocy. W związku z tym nasz terminal zwiększy swoją przepustowość dwukrotnie. To powinno zniwelować problem, np. gromadzenia pustych kontenerów po szczycie przewozowym – informuje przedstawiciel DCT i dodaje, że: –  Wąskie gardła zaczynają się tam, gdzie kończą się standardowe reguły gry. Świat transportu zobowiązuje do tego, żeby reguły były jasno określone.

Jak inne działania podejmuje DCT? – Współpracujemy np. z PKP PLK w ramach komitetu koordynacyjnego odnośnie stacji Gdańsk Północny. Stacja będzie dozbrajana ludźmi. Zadeklarowaliśmy, że przyuczymy pracowników do rozumienia specyfiki stacji portowej – mówi Kamola. – Staramy się rozmawiać z innymi operatorami portowymi, żebyśmy wiedzieli kto będzie wprowadzał w jakim czasie pociągi, żeby działo się to w trybie ciągłym jak na taśmie produkcyjnej, a nie stadami.

Na ile przystosowanie terminalu do jednoczesnej obsługi kilku pociągów może przyspieszyć prace? – Nasza bocznica jest przygotowana do tego, żeby obsługiwać do trzech pociągów jednocześnie. Pytanie, czy jest to w tym momencie niezbędne – zastanawia się Marcin Kamola. – Ok. 40 proc. tego, co obsługuje terminal, wjeżdża transportem kolejowym. To nie jest zły wynik. Dokładanie kolejnych dźwigów, to dokładanie nie tylko sprzętu, ale też ludzi i czasu, i tym samym odejmowanie w innych miejscach. Terminal na każdym odcinku powinien mieć jednakową przepustowość i do tego dążymy. Dla jednego dodatkowego pociągu w tygodniu pewnie nikt nie będzie kruszył kopii.

 Ale jak zapewnia przedstawiciel DCT, w związku z tym, że  już odczuwalne jest wypełnienie terminalu w ok. 80-90 proc., podejmowane są kolejne działania. – Pewnie w drugiej części roku będziemy dążyć do tego, żeby albo tą infrastrukturą i sprzętem, który mamy przeładowywać przynajmniej 50 proc. więcej ładunków w ciągu godziny, albo, jeśli okaże się to za mało, wtedy dołożymy kolejne. Ale jak to w biznesie, w każdej chwili trzeba liczyć koszty – przekonuje Marcin Kamola.