Iława kryje wiele tajemnic

Iława kryje wiele tajemnic

11 czerwca 2016 | Autor: Jacek Zemła
PODZIEL SIĘ

Kto chce bez użycia wehikułu czasu, przenieść się o ponad sto lat wstecz, w początki ubiegłego stulecia, powinien koniecznie odwiedzić Iławę. Tutejszy dworzec to istna perełka architektury, której w trakcie zakończonego cztery lata temu remontu przywrócony został wygląd, jaki miał w roku 1905, gdy oddano go do użytku.

Fot. Jacek Zemła

Zaryzykowałbym nawet twierdzenie, że obecna Iława Główna jest jeszcze ładniejsza od tej z czasów pruskich. Zastosowano nowoczesne materiały, farby i wykończenia. Wszystko błyszczy się i mieni…

Dworzec jak pałac

Iława pierwsze połączenie kolejowe otrzymała w roku 1872, kiedy do miasta dotarła linia z Torunia do Olsztyna. Początkowo powstał tu niewielki lokalny dworzec, który całkowicie wystarczał do obsługi pasażerów wsiadających w miasteczku. Gdy po czterech latach w Iławie pojawiła się druga linia kolejowa – tym razem z Warszawy do Gdańska, dworzec zaczął być zbyt ciasny jak na stację węzłową. Mimo to wstrzymywano się z jego rozbudową jeszcze przez ćwierć wieku. Dopiero ulokowanie w mieście potężnego garnizonu i budowa następnej linii kolejowej – tym razem do Brodnicy, spowodowały szybką decyzję o budowie zupełnie nowego, potężnego i jednocześnie wspaniałego pod względem architektury budynku dworcowego.

Obiekt zaprojektowany przez Paula Thoemera, architekta dworców w Kwidzynie i Grudziądzu (ten drugi niestety już nie istnieje) oddano do użytku w roku 1905. Monumentalny gmach powstał z cegły licowanej klinkierem. W oknach umieszczono witraże, na ścianach hallu herby miast, do których wiodły z Iławy linie kolejowe. Rzadko spotykanym na dworcach rozwiązaniem było zastosowanie tzw. lukarn, czyli okien dachowych doświetlających poddasze. Dwuspadowy dach został pokryty dachówką holenderską, natomiast podłogi w hallu, poczekalni i restauracji pokryto płytkami specjalnie sprowadzonymi z fabryki ceramicznej Boizenburger Wandplattenfabrik Hansa Duensinga w Boizenburgu w Meklemburgii Pomorzu Przednim w Niemczech. Bogata dekoracja wnętrza stworzyła niesamowitą atmosferę pałacu czy raczej zamku, bo budowli nadano nieco obronny charakter. Elegancji wnętrza dopełniały obiegający ściany fryz dekorowany motywami roślinnymi, drewniane okładziny ścian, oryginalna stolarka drzwiowa i okienna, metalowe balustrady schodów oraz kute żyrandole.

Gratka dla konserwatorów

Budynek iławskiego dworca śmiało można nazwać jednym z najładniejszych w Polsce, a przeprowadzony niedawno remont dodatkowo wydobył z niego wiele uroku. Wykonano go z ogromną pieczołowitością, pod czujnym okiem konserwatora zabytków i nie szczędząc na ten cel pieniędzy. Koszt renowacji Iławy Głównej sięgnął niemal 17 milionów złotych! Ale nie były to pieniądze zmarnowane. Podczas prac renowacyjnych odkryto m.in. schowany pod boazerią oryginalny cokół z płytek ceramicznych, dekorację malarską w sali restauracyjnej i saloniku pierwszej klasy oraz polichromię w postaci wici ostu na stropie hali głównej. Odtworzono żyrandol w sali restauracyjnej oraz herby miast, korzystając z oryginalnej, wydanej w 1896 roku publikacji Otto Huppa, projektanta malowideł. Z Niemiec po raz drugi w historii iławskiego dworca sprowadzono płytki na ściany i podłogę hallu, z wciąż istniejącej fabryki Boizenburger Wandplattenfabrik. Zadbano oczywiście o to, by kolor i odcień płytek były identyczne z tymi z oryginalnego wyposażenia dworca z 1905 roku.

Piwny gejzer w cenie biletu...

Iławski dworzec nawet przed remontem robił na podróżnych ogromne wrażenie. Nie był nigdy zaniedbaną stacją, nawet w czasach siermiężnej komuny utrzymywano go w przyzwoitym stanie. Była to gwarna stacja przesiadkowa, którą nawiedzali licznie podróżni zmierzający w kierunku Mazur i Wybrzeża. Bardzo często te przesiadki miały miejsce w nocy, toteż niemal zawsze tutejszy całodobowy bar był oblegany. Panował w nim przyjemny półmrok, toteż wiele osób ucinało sobie tu drzemkę. W latach 80., włócząc się z plecakiem podczas wakacyjnych wypraw kolejowych, w barze tym kilkakrotnie znalazłem się i ja. Pamiętam charakterystyczną dekorację w postaci migającego różnokolorowymi światłami semafora i ogromny, wysoki kontuar, na którym stał w swoim czasie nalewak do piwa. Pewnej nocy, gdy czekałem na swój pociąg w Iławie, doszło tam do niesamowitego zdarzenia. Otóż w pewnym momencie wężyk, którym nalewak był połączony z beczką pod ciśnieniem, pękł, a z kontuaru wytrysnęła prawdziwa fontanna. Na podróżnych drzemiących przy stolikach i pod ścianą spadł rzęsisty deszcz piwa! Ludzie byli oniemieli ze zdziwienia, jedni zerwali się ze swoich miejsc, a inni z lubością łapali piwne krople wprost do ust... Ta kąpiel trwała kilka minut, zanim całkowicie nie uszedł gaz. Personel baru był wobec tej katastrofy całkowicie bezradny.

Dzisiejsza Iława niewiele straciła z dawnego sznytu, zyskała natomiast znacznie atrakcyjniejszy wygląd. Nadal krzyżują się tu dwie magistralne linie, przy peronach zatrzymuje się nawet Pendolino, brakuje tylko tej ostatniej linii – do Brodnicy, która być może przesądziła o budowie dworca. Rozebrano ją kilkanaście lat temu, definitywnie odcinając jeden z najkrótszych szlaków łączących Olsztyn z centralną Polską.

PODZIEL SIĘ
Poprzedni artykuł W. Dinges: komunikacja publiczna powinna być maksymalnie zintegrowana W. Dinges: komunikacja publiczna powinna być maksymalnie zintegrowana
Następny artykuł Niemcy i Francuzi likwidują nocne pociągi Niemcy i Francuzi likwidują nocne pociągi