Do katastrofy kolejowej w Babach doszło 12 sierpnia 2011 roku około godziny 16. Pociąg TLK relacji Warszawa Wschodnia - Katowice wjechał na stację kolejową Baby z nadmierną prędkością. Lokomotywa wykoleiła się i uderzyła w nasyp. W wypadku zginęły dwie osoby zaś 162 pasażerów zostało poszkodowanych. Ta smutna, 5 rocznica skłania do refleksji i chwili zastanowienia.
Jak przypomina ZZK, ofiarą jest także maszynista, skazany zdaniem braci maszynistowskiej „stronniczym wyrokiem”, który nie uwzględnił argumentów obrony przemawiających za tym, że „prawdopodobnie zawiodła sygnalizacja”. W toku postępowania sąd zawierzył jedynie raportowi Państwowej Komisji Badania Wypadków Kolejowych oraz Instytutowi Kolejnictwa, będącemu „sędzią we własnej sprawie”, gdyż IK opracowuje, opiniuje i wdraża na sieci PKP PLK urządzenia sterowania ruchem kolejowym.
Ofiarami są również najbliżsi skazanego. - Od lat żyjemy z żoną w ciągłym stresie. Zawsze byłem dobrym pracownikiem i nie odpowiadam za to, co się stało w Babach - mówił podczas ostatniej rozprawy przed odczytaniem wyroku Tomasz G
Do refleksji również skłania fakt, że pomimo tragicznych wypadków, do których nadal dochodzi, walki związków zawodowych o zwrócenie uwagi na problem a tym samym o poprawę bezpieczeństwa na kolei – nadal się nic nie zmienia. Nadal czynnikiem obarczanym winą jest nie wadliwy system ale czynnik ludzki – tak bezosobowo określa się maszynistów, którzy są w niemniejszym stopniu ofiarami wypadków co pasażerowie.
- Mimo faktu, że Sąd Najwyższy wydał wyrok w sprawie, nie ustajemy w wysiłkach aby krzywdzący wyrok zmienić. Pozostaje jeszcze kilka drastycznych kroków, przed podjęciem których związek się nie zawaha. Jeśli nie uda się dociec prawdy w Polsce zwrócimy się do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu – mówi Leszek Miętek, prezydent Związku Zawodowego Maszynistów Kolejowych w Polsce.