To fundamentalne pytania. Otwarcie się światowych gospodarek spowoduje zmiany w handlu. Musimy pamiętać, że ponad 70% PKB w krajach Unii Europejskiej, w tym w Polsce jest generowane przez usługi. Otwarcie tzw. „usług czasu wolnego” – fryzjerów, kosmetyczek, siłowni czy wreszcie hoteli i restauracji zmieni sposób w jaki wydajemy pieniądze i będzie miało wpływ na PKB.
W 2020 roku polska gospodarka była odporna na skutki pandemii, ze względu na jej strukturę. Krytykowana przez wielu ekonomistów struktura gospodarki filialnej, czyli takiej w której część biznesu należy do ponadnarodowych firm, pozwoliła zachować łańcuchy dostaw, ze względu na powiązania kooperacyjne. Polskie firmy produkowały. Europejczycy kupowali polskie meble, sprzęt AGD, części samochodowe a nade wszystko żywność.
Dane GUS za marzec pokazują, że wartość produkcji przemysłowej rok do roku jest wyższa o 18% i jest to nie tylko efekt niskiej bazy w 2020 – to wtedy gospodarka światowa stanęła, ale również zapotrzebowania na produkty wytwarzane w Polsce. Przez ostatnie 12 miesięcy krzywa konsumpcji, pokazująca zależność między zakupem produktów a usług przesuwała się w stronę produktów. Teraz może się wyrównać, wrócić do stanu sprzed pandemii.
Na wiosnę 2020 obserwowaliśmy znaczny spadek wydobycia ropy naftowej. Ceny tego surowca poszły w dół, magazyny były pełne, a tankowce na morzu służyły jako dodatkowe magazyny ropy. Od tego czasu cena surowca wzrosła trzykrotnie a światowe zużycie zmierza ku poziomowi sprzed epidemii.
Biorąc pod uwagę to wszystko należy spojrzeć na kurs złotego. Obecnie jego kurs w stosunku do EUR wynosi 4,5590. Jaki będzie na koniec roku. Uważam, że może osiągnąć 4,40 – 4,45. Ze względu na poprawiające się wyniki polskiej gospodarki. Tak naprawdę będzie on zależał od dwóch czynników: (i) sytuacji epidemicznej, która się poprawia oraz (ii) kondycji polskiego sektora bankowego, w świetle oczekiwanego wyroku Sądu Najwyższego dotyczącego ugód z frankowiczami.
Taki kurs będzie korzystny dla importerów a mniej dla eksporterów, czyli osłabi siłę polskiej gospodarki, ale wzrośnie wartość PKB tworzona przez sektor usług. W grudniu zeszłego roku NBP interweniowało na rynku walutowym dewaluując złotego. Obecnie bank centralny wydaje się nie być zainteresowany deprecjacją naszej waluty, stąd prawdopodobieństwo interwencji maleje.
Obecna średnia cena 1 litra oleju napędowego w Polsce to 5,19 złotych. Zakupy ropy rozliczane są w USD, więc umocnienie się złotówki może wpłynąć pozytywnie na cenę paliwa. Dlatego uważam, że średnia cena paliwa na koniec roku będzie oscylowała w granicach 5 złotych za litr diesla.
Będziemy wracać do tematu zarówno kursu walutowego jak i ceny litra oleju napędowego cyklicznie. W logistyce bowiem zwłaszcza ten drugi parametr jest istotny nie tylko w procesie planowania, ale również wyników finansowych przewoźników. Część lokomotyw jest bowiem zasilana silnikami diesla.