Album "Ostatnie pociągi" Witolda Stasiewskiego ponownie w sprzedaży

Album "Ostatnie pociągi" Witolda Stasiewskiego ponownie w sprzedaży

02 września 2022 | Autor: Sebastian Nowak | Źródło: Kurier Kolejowy
PODZIEL SIĘ

Album "Ostatnie pociągi" Witolda Stasiewskiego wziąłem do ręki z niekłamanym lękiem, ponieważ jestem prawie równieśnikiem autora i w tym samym czasie, co on poznawałem tajniki polski powiatowej, lokalnych linii kolejowych i, delikatnie mówiąc, dość zaniedbanej infrastruktury dworcowej. Ponowne spotkanie z tymi czasami mogło być trudne, a uświadomienie sobie mijającego czasu również nie może być doświadczeniem zbyt łatwym.

Fot. Ostatnie Pociagi

 

Wszystkie lęki minęły jednak już na etapie czytania wstępu, który, jak wir, wciągnął mnie w lata 90-te, obudził najgłębsze, choć nie zawsze dobre wspomnienia. I właśnie ten wstęp, już na otwarciu, jest mocną stroną publikacji. Działa jak czarna dziura, która wciąga czytelnika w inny wymiar, budząc istotę tego, czym była ostatnia dekada XX wieku w polskim kolejnictwie. Dzięki kilkunastu nostalgicznym wersom, które autor nazwał "litanią", zrekonstruować można sobie cały ten ambiwalentny świat kolejowego "zmierzchu", który jednocześnie dla całego pokolenia miłośników kolei był de facto "świtem" ich zainteresowań.

 


Później jest w zasadzie już tylko lepiej - następuje fotograficzna kontynuacja tego, co autor zadeklarował we wstępie. Album ma charakter dokumentu ukazującego linie kolejowe, dworce, a nade wszystko magicznie już dziś wyglądające składy. By uniknąć nieco skompromitowanego już słowa "kultowy" napiszę, że syntetycznym obrazem tego albumu może być słowo "pełny" lub "chwytający za serce", ewentualnie "wyczerpujący". Po jego obejrzeniu, co zajęło mi kilka godzin, czułem się wyczerpany. Wyczerpany emocjami, wspomnieniami, estetyczną walką piękna z brzydotą, jaka rozgrywa się praktycznie na każdym kadrze. Na zdjęciach obecni są ludzie w kreszowych dresach, małolitrażowe pojazdy z epoki Gierka, rdzawe perony i wszystko inne, co może być kojarzone z tamtymi czasami. Celowo nie napiszę o rodzajach składów, taborze i relacjach, bo to każdy miłośnik kolei zna z opracowań. Siłą tego albumu jest bowiem Wskrzeszenie - wszystkiego tego, co znamy z opracowań, tabel, czy opowieści. W albumie Stasiewskiego to wszystko ożywa i staje się faktem. Pociągi ruszają, lokomotywy pachną, a ludzie czekają, by wsiąć w do ryflaka w kierunku Pyrzyc.

Po zamknięciu ostatniej strony (nota bene z rozkładem stacyjnym z Osowej Góry) zrozumiałem, jak bardzo brakowało mi tego dzieła, bo nie zawaham się tak go nazwać. Album wypełnia ogromną lukę, jaka panowała na polskim rynku kolejowym. Stanowi przekrojowe podsumowanie dekady, która była kluczowa dla dróg żelaznych nad Wartą i Wisłą. Obrazuje skutki wieloletnich zaniedbań, nieodpowiedzialnej transformacji i tego, co z nich wynikło w rejonie Koluszek lub Korsz. Ale z drugiej strony stanowi pomnik pierwszego masowego pokolenia miłośników kolei, którzy zapoczątkowali w Polsce ten ruch. Obrazuje skąd się wywodzi to pokolenie i jak kształtowały się jego zręby.

Technicznie również można album pochwalić, a już na pewno jego drobiazgową dokładność. Rzadko otrzymujemy zdjęcia w większości tak dobrze opisane (data, miejsce, nr pociągu, godzina odjazdu). A wszystko to również w językach angielskim i niemieckim. Z tego względu publikacja spełnia też rolę pierwszorzędnego źródła historycznego.

Podsumowując album odbieram bardzo dobrze, a nawet ponadprzeciętnie. Wydawnictwo zadowoli każdego - od miłośnika liczb, po wielbiciela nastroju i nostalgicznych przeżyć.