Transport miejski 67. urodziny poznańskiej siódemki

67. urodziny poznańskiej siódemki

08 maja 2012 | Autor:
PODZIEL SIĘ

W czasie II wojny światowej i walk o Poznań, ucierpiała nie tylko infrastruktura Poznańskiej Kolei Elektrycznej, ale też obiekty i konstrukcje w mieście. Jedynie Most Dworcowy trzymał się wytrwale – pociski uszkodziły tylko jego podpory. Z podkładów kolejowych zbudowano nowe filary i wzmocniono dotychczasowe. 8 maja 1945 r. właśnie tędy ruszyła nowa linia nr 7.

Fot. MPK Poznań

Trasa linii 7 przebiegała wówczas następująco: Dąbrowskiego/Przybyszewskiego (mijanka) – Dąbrowskiego – Kraszewskiego – Zwierzyniecka – Marszałka Focha (Głogowska) – Most Dworcowy – Towarowa (Matyi) – Wierzbięcice – Rynek Wildecki.

Odbudowa tras komunikacyjnych
Most Teatralny służył wówczas jedynie pieszym, ponieważ wysadzony przez Niemców, odkształcił się i zwiesił nad wąwozem kolejowym. Natomiast Most Uniwersytecki został zburzony. Wkrótce rozpoczęły się prace nad uruchomieniem kolejnych odcinków na Wildzie, i tak od końca maja kursowały już do ul. Traugutta, a na początku czerwca dojechały do pętli na Dębcu. W międzyczasie komunikację tramwajową zastępowały autobusy kursujące na trasie ul. Zielona – Dębiec. Zostały uruchomione po 4 miesiącach zawieszenia z uwagi na prowadzone wcześniej działania wojenne. W następnej kolejności autobusy ruszyły na Starołękę, ul. Główną i os. Warszawskie. Liczba mnoga jest w zasadzie niewskazana – każdy z tych kierunków obsługiwał tylko jeden pojazd. Wóz na Starołękę i Główną był wyposażony jedynie w dodatkową doczepę do przewozu pasażerów.

Powojenne autobusy i tramwaje
W czasie obrony miasta przez wojska niemieckie ucierpiał tabor. Park autobusowy był zdziesiątkowany przez działania wojska (zarekwirowanie części pojazdów po wybuchu wojny), brak paliwa i konieczność przerobienia silników Diesla na gaz, brak części zamiennych. Osiem wozów zabrali Niemcy, którzy ratowali się ucieczką przed Armią Czerwoną. Jednocześnie na ulicach miasta pojawiały się składy tramwajowe skonstruowanie z różnych wagonów, tak aby bez przeszkód mogły obsługiwać linie komunikacyjne. Pasażerów woziły wtedy wozy niemieckie (z Drezna, Hamburga, Berlina, Dusseldorfu, czy Heidelbergu), czeskie i polskie (m.in. wyprodukowane w poznańskiej fabryce H. Cegielskiego). Miasto zakupiło także wagony ze Szczecina. Stolica zachodniego Pomorza podnosiła się dopiero z gruzów, nie mając w perspektywie rychłego uruchomienia komunikacji tramwajowej. Dzięki staraniom pierwszego powojennego i pierwszego polskiego prezydenta Szczecina, Piotra Zaremby (będącego wcześniej zastępcą komendanta obrony przeciwlotniczej w Poznaniu), pod koniec 1945 r. do Poznania trafiło 30 wagonów z Pomorza.