Scyzoryk pomknął po świętokrzyskich torach

Scyzoryk pomknął po świętokrzyskich torach

24 czerwca 2012 | Autor:
PODZIEL SIĘ

350 kilometrów – taki dystans w ciągu nieco ponad 10,5 godz. przebył w sobotę zestaw EN57-005 wyczarterowany od Świętokrzyskiego Zakładu Przewozów Regionalnych przez Stowarzyszenie Miłośników Kolei w Krakowie. Celem przejazdu było sprawdzenie m.in. stanu infrastruktury na liniach kolejowych, na których od lat zawieszony jest ruch pociągów pasażerskich.

Fot. Zbigniew Piotr Kotarba

Jechali całą noc pokonując dystans nawet kilkuset kilometrów. Ludzie różnych profesji, których łączy jedno: miłość do kolei. Jechali m.in. z Koszalina, Warszawy, Poznania, Kołobrzegu, Krakowa czy nieodległego Jędrzejowa. Nie zabrakło czteroosobowej grupy gości z Czech, mieszkańców położonego w zachodniej części kraju, tuż przy granicy z Niemcami, Sokolova.

W sobotni poranek w grupie blisko 150 osób, zameldowali się na kieleckim dworcu, gdzie czekał na nich liczący sobie pół wieku ezet, przeznaczony do niskich peronów EN57-005 (wyprodukowany w 1962. roku w Państwowej Fabryce Wagonów we Wrocławiu), podstawiony do jazdy przez pracowników Świętokrzyskiego Zakładu Przewozów Regionalnych w Kielcach.

„Scyzoryk”, bo tak się ów pociąg nazywał, miał ich zabrać na trasę po szynach trzech sąsiadujących ze sobą województw: świętokrzyskiego, podkarpackiego i mazowieckiego.

- Celem tej podróży było sprawdzenie stanu infrastruktury kolejowej na odcinkach linii wyłączonych w części z ruchu pasażerskiego oraz wykonania przez naszych członków i sympatyków dokumentacji fotograficznej – mówi Tomasz Gocał z SMK w Krakowie.

Zgodnie z przygotowanym rozkładem jazdy o 7.35 „Scyzoryk” wyruszył ze stacji Kielce do Kostomłotów, a stamtąd kolejno m.in. do Rykoszyna, Szczukowic, Buska – Zdroju, Połańca, Tarnobrzega, Sandomierza, Szydłowca, by wreszcie po ponad 10,5 godz. jazdy i przebyciu około 350 km swą podróż zakończyć w Skarżysku – Kamiennej.

Pytani na gorąco o wrażenia twierdzili, że zawsze taka impreza budzi wiele emocji. Sprawia to nie tylko sam przejazd, ale też warunki podróży oraz dodatkowe atrakcje jak np. tzw. foto – stopy (czyli możliwość wykonania dowolnej ilości zdjęć dworców czy innych elementów infrastruktury kolejowej na zaplanowanych bądź spontanicznie ogłaszanych przystankach).

Goście z Czech z uznaniem wypowiadali się na temat organizacji imprezy twierdząc, że warto było na nią do Kielc specjalnie przyjechać. 

- Fajnie było. Doskonała pogoda i atmosfera super – powiedział Filip Kuliš, jeden ze wspomnianej czteroosobowej grupy czeskich miłośników kolei żelaznych.

- Ta ponad 10-godzinna podróż nie zrobiła generalnie na mnie żadnego wrażenia. Rekordowa impreza, w której uczestniczyłem to było ponad 30 godzin nieustannej jazdy. Co do dzisiejszej trasy to trzeba przyznać, że wybrana ciekawie. Miejscami tory zapuszczone i zaniedbane. Szczególnie odcinek Chmielnik – Grzybów, no i prędkość kiepska. O stanie dworców wolałbym się nie wypowiadać. Natomiast zaskakująco dobrze wygląda linia do Buska – Zdroju, i aż prosi się, by na nią wypuścić ezety. Temat do rozważenia – powiedział Leszek Rębiś z Jędrzejowa.