Złożyłbyś reklamację i zażądał zwrotu pieniędzy za bilet gdyby nie przyszedł do Ciebie konduktor?

Złożyłbyś reklamację i zażądał zwrotu pieniędzy za bilet gdyby nie przyszedł do Ciebie konduktor?

08 lipca 2019 | Autor: Marcin Zieliński | Źródło: Kurier Kolejowy
PODZIEL SIĘ

Właściwie chciałem opisać czysto teoretyczny przypadek braku kontroli biletów w pociągach narodowego przewoźnika pasażerskiego, jednak życie sprawiło, że byłem świadkiem a właściwie słuchaczem rozmowy dwojga młodych pasażerów, którzy jechali ze mną w przedziale. I dlatego trochę zmienię temat, ale przecież życie jest bardziej fascynujące niż teoria.

Złożyłbyś reklamację i zażądał zwrotu pieniędzy za bilet gdyby nie przyszedł do Ciebie konduktor?
Fot. Archiwum KK

Jeden z nich, młody chłopak kupił bilet, ale był to bilet na inny pociąg, też do Warszawy. Gdy przyszedł konduktor i wyjaśnił mu, że bilet jest na inny pociąg, i że ten młody pasażer musi kupić bilet na pociąg, którym jedzie, ów młody pasażer dokonał transakcji kupna biletu u konduktora. Nie obyło się to bez kilku zwyczajowych łacińskich sentencji, które często towarzyszą zaskoczeniu człowieka w sposób negatywny.

Konduktor poinstruował pasażera, że w związku z pomyłką może złożyć reklamacje w biurze obsługi klienta, kasie biletowej lub przez Internet. Podziękował, ukłonił się i poszedł. Pełen profesjonalizm.

Gdy konduktor oddalił się od naszego przedziału, pewna młoda dama, która poinstruowała tego nieszczęśnika jak należy składać reklamacje. Wygłosiła kilka bardzo ciekawych uwag, które pozwolę sobie tu przytoczyć.

Uwaga pierwsza: dojeżdżamy do Dworca Zachodniego. Gdyby konduktor nie sprawdził mi biletu. Wycofałabym pieniądze, bo przecież mogłam nie jechać tym pociągiem. Zamawiam mnóstwo rzeczy w sklepach internetowych i jak mi nie pasują to odsyłam, żądając zwrotu pieniędzy.

Prawo chroni konsumentów, który kupują bilet poza siedzibą sprzedawcy. Robię tak średnio raz w tygodniu, to element mojego stylu życia. A bilet na pociąg też kupiłam przez Internet. No, ale przyszedł, zeskanował i sprawdził. Co za niefart.

Uwaga druga: a właściwie to pomyliłeś pociągi z ich winy, odstęp czasowy jest tak mały, że ten wcześniejszy mógł się spóźnić a Ty nie jesteś kolejarzem, nie musiałeś wiedzieć, że są dwa pociągi do Warszawy w odstępie kilku minut. Składaj reklamacje. To ich wina. Przy czym Pani ta już nie doprecyzowała kto jest winny: przewoźnik, PKP PLK, PKP, ale ktoś jest. Na pewno nie pasażer, zwłaszcza jeśli jest w jej grupie wiekowej, czyli przed trzydziestką.

Zachowanie tej młodej damy postrzegam jako cwaniactwo wytrenowane w Internecie. Skłonność, do odwoływania dokonanej transakcji, bo prawo na to zezwala, wiec korzystam z pełni moich praw. Jednak ona kupiła bilet, czyli zapłaciła za przejazd. Ze swoją towarzyszką podróży rozmawiały o tym, że jadą na pokaz kosmetyczny w Warszawie, że kupiły bilety wcześniej ze zniżką, że hostel, który zarezerwowały jest daleko i pewnie będą musiały iść na piechotę, albo co gorsza jechać komunikacją miejską następnego dnia rano.

Postrzegam taką postawę jako wyjątkowo naganną. Młoda dama chciała wykorzystać system, liczyła na brak kontroli biletów i już kalkulowała, ze odzyska część pieniędzy. Czyli najlepiej byłoby aby pociąg był za darmo. Jednak nie był. Mnie przez myśl by nie przeszło aby zareklamować bilet, którego nie sprawdziłby konduktor. Przecież płacę za przejazd. Tak samo jak w tramwaju, gdzie z reguły nie ma konduktora, a za przejazd zapłacić trzeba.

Zachowanie, które opisałem to jeden z negatywnych skutków gospodarki opartej na Internecie, w którym króluje anonimowość, i który sprawia, że takie zachowania są możliwe a nawet przeradzają się w styl życia. Niestety.