Ponad osiem lat po wykolejeniu pociągu testowego TGV w Alzacji, w wyniku którego zginęło jedenaście osób, a 42 zostały ranne, w poniedziałek przed paryskim sądem karnym rozpoczyna się proces osób odpowiedzialnych za kolej.
Kolej państwowa SNCF, dwie spółki zależne i trzech pracowników muszą odpowiedzieć za zabójstwo i uszkodzenie ciała na skutek zaniedbania. Wśród nich jest maszynista, który 14 listopada 2015 r. za późno zahamował pociąg na końcu linii dużych prędkości jadącej z Paryża, około 20 kilometrów na północ od Strasburga, i wjechał nim z nadmierną prędkością w zakręt. Pociąg testowy, pełen personelu kolejowego, techników i gości, wykoleił się i częściowo wpadł do kanału Ren-Marna w pobliżu Eckwersheim. Był to pierwszy śmiertelny wypadek z udziałem szybkiego pociągu TGV, dumy francuskich kolei.
Chodziło wówczas o przygotowania do oddania do użytku drugiego odcinka linii dużych prędkości z Paryża do Strasburga, o budowę której metropolia Alzacji walczyła od wielu lat. W dniu wypadku pociąg w trakcie jazdy próbnej miał jechać po tej trasie szybciej niż później w normalnym ruchu. System bezpieczeństwa, który normalnie zmusiłby pociąg do hamowania przed zakrętem, został wyłączony. Kolejarze źle ocenili moment, w którym musieli zwolnić pociąg. Zamiast dopuszczalnej prędkości wynoszącej 176, pociąg wjeżdżał na zakręt z prędkością 265 kilometrów na godzinę. Sama SNCF zarzuca prokuraturze słabą koordynację i komunikację podczas jazdy próbnej. Proces, w którym bierze udział 89 współpowodów, zakończy się 16 maja.
