Podłęże – Piekiełko - najbardziej wyczekiwana linia kolejowa w Polsce

Podłęże – Piekiełko - najbardziej wyczekiwana linia kolejowa w Polsce

21 lutego 2016 | Autor: Piotr Manowiecki
PODZIEL SIĘ

– Linia Podłęże – Piekiełko rozwiąże problemy transportowe aż trzech subregionów – Podhala, Sądecczyzny oraz Ziemi Limanowskiej, znacznie ograniczając również liczbę samochodów wjeżdżających do borykającego się ze smogiem Krakowa. Ale jej największą zaletą będzie możliwość zapewnienia sprawnego przejazdu pociągów towarowych na Słowację, Węgry, Rumunię i na Bałkany – twierdzi Piotr Manowiecki z inicjatywy Pociąg-autobus-góry.

Fot. arch. Piotra Manowieckiego

Fatalny błąd popełniono pod koniec XIX wieku. Do wybudowanej w pośpiechu Galicyjskiej Kolei Transwersalnej w 1899 roku dodano odnogę do Zakopanego. Głównym kryterium był niski koszt budowy. W ten sposób otrzymaliśmy wijącą się niczym żmija linię o ekstremalnych parametrach, bo jak inaczej nazwać trasę przez góry, na której brak estakad i tuneli? Szybko zorientowano się, że linia nie radzi sobie z obsługą Podhala. Już w latach 30. XX wieku pojawiła się koncepcja budowy linii przez Myślenice, która miała skrócić czas przejazdu Kraków – Zakopane do półtorej godziny.

Dziś, po ponad 70 latach, wróciła szansa na szybkie połączenie kolejowe. Jeżeli powstanie linia Podłęże – Piekiełko (a właściwie Rudzice – Szczyrzyc – Mszana Dolna/Tymbark), to do zimowej stolicy Polski z Krakowa dojedziemy w 90 minut, z Warszawy w 3 godziny 40 minut, a z Gdańska w niewiele ponad 6 godzin. Takie czasy będą nieosiągalne nie tylko dla autobusów, ale również dla samochodów. Jednak Podhale nie będzie głównym beneficjentem nowej trasy. Najwięcej skorzysta na niej osiemdziesięciotysięczny Nowy Sącz, z którego do stolicy Małopolski będzie można dojechać w godzinę. Skorzystają także takie miasta, jak Limanowa, Rabka-Zdrój, Muszyna czy Krynica.

Nowa linia ma służyć przede wszystkim usprawnieniu ruchu towarowego na południowo-wschodnie krańce Europy. Ktoś może spytać – „a cóż z Polski jedzie koleją w tamtym kierunku?”. Odpowiedź jest prosta – wystarczy zobaczyć przejeżdżające przez Stary Sącz pociągi z rudą żelaza do huty w Koszycach, z gotowymi prefabrykatami z tejże huty, z węglem do węgierskich elektrociepłowni czy z materiałami ropopochodnymi na i z Bałkanów. Z uwagi na ślimaczącą się modernizację linii Kraków – Rzeszów, ruch na odcinku Tarnów – Muszyna zmalał. Ale składy towarowe już dziś wracają na „kryniczankę” i kwestią czasu jest powrót szybkich składów kontenerowych. A także wyczerpanie przepustowości obecnej linii.

Trwająca perspektywa finansowa jest ostatnią szansą na dofinansowanie inwestycji przez Unię Europejską. Bez niej Podhale zawsze będą zalewać ogromne ilości kopcących samochodów, a do Nowego Sącza będziemy jeździć 2,5 godziny na około przez Tarnów. Największa liczba głosów za nową linią podczas konsultacji Krajowego Programu Kolejowego świadczy o dużym poparciu społecznym. Czas na śmiałą i wyczekiwaną przez pokolenia decyzję!”