– Musieliśmy wstrzymać realizację planów związanych z wydzieleniem majątku dystrybucyjnego i paliwowego. Taka operacja wymaga zgody właściciela nieruchomości, na których zlokalizowane są stacje paliw, czyli PKP S.A. Pomimo wysyłanych w tej sprawie zapytań, nie doczekaliśmy się pozytywnej odpowiedzi – mówi Wojciech Orzech, prezes PKP Energetyka.
Zarząd PKP Energetyka zamierzał wydzielić ze spółki część odpowiedzialną za dystrybucję energii. Nie wykluczał również wprowadzenia jej na giełdę. Miał to być gest wobec Skarbu Państwa, który pod nowymi rządami kontestuje prywatyzację przedsiębiorstwa przeprowadzoną przez poprzednią ekipę.
Nowy podmiot miał dysponować stacjami i podstacjami trakcyjnymi oraz stacjami paliw dla taboru spalinowego. – Zadeklarowaliśmy chęć odsprzedania tej części stronie rządowej – podkreśla prezes Orzech.
Firma dysponuje na terenie całej Polski 18 samoobsługowymi stacjami, wyposażonymi w najnowocześniejsze rozwiązania zapewniające ich maksymalną funkcjonalność. Problem w tym, że część stacji paliw oraz majątku dystrybucyjnego jest zlokalizowana na gruntach Polskich Kolei Państwowych, z którymi PKP Energetyka ma umowę dzierżawy.
– Nie otrzymaliśmy zgody na poddzierżawę tych nieruchomości pomiotom, do których chcielibyśmy przenieść nasze aktywa – mówi szef PKP Energetyka. Firma miała już przygotowany szczegółowy plan podziału, ale w związku z „oporem” PKP S.A. musiała cały proces wstrzymać.
– Zmiana umowy nie wiązałaby się z żadnym ryzykiem dla właściciela gruntów, ponieważ chodziło o poddzierżawę spółce pozostającej w grupie PKP Energetyka – zaznacza Wojciech Orzech. – To na razie jedyna próba podziału spółki. Nie planujemy sprzedaży innych, dużych części naszej działalności – dodaje.
