Linia straconych szans

Linia straconych szans

08 stycznia 2017 | Autor: Jacek Zemła
PODZIEL SIĘ

Atrakcyjny, nowoczesny dworzec w szczerym polu zamknięty na głucho, zarośnięte zielskiem tory i pusty plac dla taksówek oraz obszerny parking – tak wygląda dziś stacja kolejowa w Busku Zdroju.

Fot. Jacek Zemła

Ten lubiany i tłumnie odwiedzany przez kuracjuszy kurort od ponad 10 lat jest pozbawiony połączeń kolejowych z resztą świata. Kto nie ma własnego samochodu, „tłucze się” autobusami i prywatnymi busami z Kielc. O komforcie takich podróży nie ma nawet co marzyć. Klienci tutejszych sanatoriów nie mogą się nadziwić, że tak prężnie rozwijające się uzdrowisko może być pozbawione kolei.

Zbudowali dworzec i... zlikwidowali pociągi

To nie koniec buskich paradoksów. Dworzec, z którego nie odjeżdża żaden pociąg, jest jednym z najnowszych obiektów w województwie świętokrzyskim. Wybudowano go w 1995 roku z dość dużym rozmachem i nie żałując na tę inwestycję pieniędzy. Gdy już nowy dworzec powstał, zaczęto ograniczać liczbę pociągów, które do Buska docierały. Z rozkładu na początku XXI wieku zniknęły bezpośrednie połączenia z Warszawą i Katowicami (grupy wagonów przełączane w Kielcach do pociągów lokalnych), a potem z roku na rok ubywało także kursów docierających z Buska tylko do Kielc. W efekcie liczba podróżnych korzystających z buskiego dworca skurczyła się do garstki osób, najwytrwalszych kolejowych podróżników dojeżdżających do pracy lub szkoły. Kuracjuszy, poza szczupłością oferty, odstraszało także to, że stacja zlokalizowana jest daleko od centrum uzdrowiska. Aby tu dotrzeć, trzeba pokonać ponad 3 km, co dla objuczonych bagażami gości sanatoryjnych stanowiło nie lada problem. Oczywiście można było wziąć taksówkę, ale jej koszt plus konieczność przesiadek a do tego zdziesiątkowane kursy pociągów spowodowały, że mało było osób, które decydowały się na podróż do Buska i z powrotem koleją. To wszystko sprawiło, że w 2005 roku PKP postanowiły o ostatecznej likwidacji ruchu pasażerskiego. Turystom i pacjentom przybywającym tu po zdrowie pozostały busy i PKS, którymi podróż jest niewygodna, droga i długa, zważywszy na ciągłe korki na przedmieściach Kielc. Opisy tych uciążliwości można łatwo znaleźć na forach internetowych, gdzie podróżni wymieniają się doświadczeniami i radami w sprawie podróży do świętokrzyskiego kurortu. A wynika z nich, że dla wielu jest to problem, który przesądza o wyborze innej miejscowości na kurację czy wypoczynek.

Miał być most na Wiśle

Tymczasem miało być zupełnie inaczej. Już w latach 50., zaraz po wybudowaniu linii do Buska (1953), powstał całkiem logiczny i sensowny plan, by linię buską przedłużyć o ok. 35 km i połączyć ją z istniejącym torem wiodącym z Tarnowa do Szczucina. Nie byłaby to jakaś ogromna inwestycja, za to korzyści z niej płynące – kolosalne. Pojawić się miał zupełnie nowy korytarz kolejowy, łączący Kielce z Tarnowem. Dałby on możliwość skrócenia czasu podróży z Warszawy do Nowego Sącza, Przemyśla, Rzeszowa czy Krynicy, otworzyłby też o wiele krótszy dojazd koleją w Bieszczady. Główną przeszkodą w realizacji tego zamierzenia była konieczność wybudowania mostu na Wiśle w okolicach Szczucina. Niedobory budżetowe z czasów PRL powodowały, że to przedsięwzięcie wciąż odsuwano na dalszy plan. Projekt powstał, ale ponieważ nie była to sztandarowa budowa socjalizmu (jak np. CMK), zawsze znajdowano jakieś pilniejsze zadanie. Ostatecznie PRL się skończył, a kolej zaczęła tracić znaczenie i pasażerów. W czarnych dla szlaków żelaznych latach 90. stało się jasne, że o budowie przedłużenia można zapomnieć. Dlatego tym bardziej dziwi fakt budowy nowego dworca w Busku w 1995 roku. Cóż, to jeden z przykładów, że nie tylko w czasach socjalizmu centralne planowanie często mijało się z realiami...

Gdyby powstało przedłużenie toru do Szczucina (niektóre projekty przewidywały nawet dłuższy wariant – do Żabna, stacji pośredniej między Szczucinem a Tarnowem) w planach była budowa dodatkowego przystanku Busko Zdrój Miasto, zlokalizowanego znacznie bliżej centrum. Prawdopodobnie to spowodowałoby, że kuracjusze przyjeżdżaliby tu chętniej pociągami, tym bardziej, że w takim układzie kursowałyby tędy składy dalekobieżne łączące Wybrzeże z Podkarpaciem, a już na pewno zaczęłyby funkcjonować bezpośrednie połączenia do stolicy. Zapewne wtedy linia ta tętniłaby życiem po dziś dzień, odciążając zatłoczone drogi w okolicach Kielc.

Może kiedyś, ale nie teraz...

Dziś niestety takie rozwiązanie wydaje się już niezwykle mało prawdopodobne. Wystarczy spojrzeć na problemy, jakie towarzyszą realizacji słynnego już połączenia Krakowa z linią Nowy Sącz – Chabówka (tzw. Piekiełko), za którym lobbują lokalne samorządy i o budowie którego mówi się już od wielu lat. Brak funduszy, problemy z wykupem gruntów, niepewność co do opłacalności całego przedsięwzięcia – to wszystko sprawia, że nowych linii w Polsce nie przybywa. Co najwyżej krótkie łącznice, które pozwalają na wyeliminowanie czasochłonnych zmian czoła pociągów (jak np. łącznica Przylep – Pomorsko koło Zielonej Góry, dzięki której nie trzeba już przełączać lokomotywy w Czerwieńsku). Oczywiście nie można wykluczyć, że w przyszłości transport kolejowy powróci do łask (pewne symptomy tego obserwujemy już teraz), a rządzący krajem zdecydują się na budowę brakujących fragmentów sieci kolejowej, jak choćby tego Busko – Szczucin. Jednak raczej nie stanie się to w najbliższych latach.

Obecnie linia nr 73 na odcinku Włoszczowice – Busko Zdrój (fragment szlaku wiodącego do Kielc) ma status bocznicy. Pociągi towarowe pojawiają się tu jednak sporadycznie. Budynek dworca w Busku jest wystawiony na sprzedaż. Jakiś czas w obiekcie tym mieściła się dyskoteka, jednak teraz i ona zakończyła swoją działalność. Stację zamknięto, a okna i drzwi zabito deskami. Tak zakończyła się trwająca od 1953 roku historia kolei w jedynym świętokrzyskim uzdrowisku. Czy to jej ostatni rozdział – czas pokaże.

PODZIEL SIĘ
Poprzedni artykuł Koleje Dolnośląskie inwestują w pracowników Koleje Dolnośląskie inwestują w pracowników
Następny artykuł Fatalna jakość powietrza w Polsce. Kilka miast udostępnia darmową komunikację Fatalna jakość powietrza w Polsce. Kilka miast udostępnia darmową komunikację