O psie, który jeździł koleją…

O psie, który jeździł koleją…

11 października 2019 | Autor: Marcin Zieliński | Źródło: Kurier Kolejowy
PODZIEL SIĘ

Jeżdżąc koleją właściwie boję się tylko jednego, tego, że w moim przedziale będzie pies. Nie toleruję tych zwierząt w transporcie publicznym. Uważam, że to nie jest środek transportu dla tych zwierząt, które dalekobieżne podróże powinny odbywać samochodem.

Dlaczego? Bo samochód można zatrzymać, samemu się rozprostować a pieskowi dać możliwość wyjścia na krótki spacer i załatwienia potrzeb fizjologicznych. I to jest fair w stosunku do zwierzęcia. Moje uczucia nie dotyczą tylko psów, tak samo nie znoszę w pociągach kotów, chomików, świnek morskich i tym podobnych stworzeń.

 

Fot. PKP Intercity

Czy ja weszłam z pieskiem czy bez pieska?

Te słowa wypowiedziane przez postać graną przez Beatę Tyszkiewicz w filmie Vabank 2 znają chyba wszyscy. Jednak nawiązanie do tej jakże charakterystycznej wypowiedzi ma szerszy kontekst, dotyczy bowiem pociągów. Jeżdżę nimi bardzo często, lubię to. Nie toleruję jednak psów w pociągach a jeździ ich coraz więcej. I nie chodzi mi o psy przewodników osób niewidomych, te zwierzęta ciężko pracują i potrafią się zachować w pociągach. Jest jednak zupełnie inna kategoria psów, o czym poniżej. To psy torebkowe. Jak taki znajduje się niedaleko mnie po prostu uciekam.

Brązowy dres, brązowy pies

A właściwie piesek. Noszony w torbie przez właścicielkę w modnym brązowym dresie, pewnie od znanego projektanta. Pełniący rolę dodatku do butów, biżuterii, nie wiem czego, bo przecież nie psa. To kuriozalny przypadek krzywdzenia zwierzęcia bo pies ma cztery łapy i może i zapewne lubi ich używać.

Ale wtedy nie wszedłby do Warsu, a w torbie jako element biżuterii może, no bo przecież nie wchodzi, nie jest wprowadzany jest wnoszony. Jak biżuteria. Pasuje do stylizacji właścicielki. Nawet odcień brązu ten sam. Zwierzątko jest zestresowane. Chowa łepek w torbie, potem go wystawia. A ja cały czas myślę, że przecież ze stresu mógłby się załatwić w designerską torbę właścicielki. Torba też brązowa. A smród byłby dostępny dla wszystkich. A obciach? No byłby coraz większy.

Charlie musi wysiąść

Widziałem też inny przypadek. Mama podróżowała z dzieckiem i z psem. Dziecko było w wózku, pies a jakże na rękach. No i ekwilibrystyka przy wysiadaniu z pociągu. No bo przecież suczka imieniem Charlie musi wysiąść, potem dopiero pasażerowie wysiadający na Dworcu Zachodnim w Warszawie pomogli wynieść wózek. Dobrze, że tam wysiadali inni pasażerowie, którzy oczywiście pomogli przenieść wózek.

Kierownik pociągu miał swoją robotę, drużyna konduktorska, pewnie byli by tak uprzejmi i pomogli owej Pani, tylko po co komplikować sobie życie. Wyniesienie wózka z pociągu było mniej ważne i odbyło się w drugiej kolejności niż sprawienie, że Charlie bezpiecznie stanęła na peronie piątym Dworca Zachodniego w Warszawie.

No a co taki pies może zrobić?

Ziewnąć. Wtedy cuchnie mu z pyska. Puścić gazy. Bez komentarza. Może także oznaczyć wagon jako swoje terytorium. A tego i pasażerowie i kolejarze chyba woleliby uniknąć.

Pies a nawet mały piesek może też mnie ugryźć, ale tutaj ryzyko jest mniejsze gdyż akurat taki przejaw psiej agresji z reguły się nie zdarza. Ugryzienia boję się najmniej. Pies może chcieć polizać mnie po rękach, czego nie znoszę, brzydzę się tym i musiałbym natychmiast te ręce umyć. I to jest dla mnie najgorsze w kontakcie z psami.

Alergeny podróżują z nami

Jest jeszcze jeden istotny czynnik, który warto poddać analizie, to alergie. W społeczeństwie jest coraz więcej alergików, część osób ma alergie na psy. Podobno alergie ma się na konkretnego psa, tylko który to ten konkretny. Może się okazać, że to ten torebkowy. Sam widziałem jak dzieci zaczynają się dusić, mają problemy z oddychaniem wskutek oddziaływania alergenów przejętych od psa.

Oczywiście taki proces wchłaniania alergenów zwłaszcza wziewnych nie trwa 5 minut, tylko znacznie dłużej. Może się jednak zdarzyć tak, że te alergeny zostaną wchłonięte przez dziecko albo osobę dorosłą, gdyż standardowa podróż pociągiem PKP Intercity trwa przynajmniej 2,5 godziny. A może trwać i 4 w zależności od trasy.

Czy tylko w pociągu?

Nie. Ten problem dotyczy również komunikacji miejskiej. Tymi środkami lokomocji jeżdżą czasem duże psy. I ich się boję. Zwłaszcza tych, którym właściciele zdjęli kagańce. Bo przecież piesek zwłaszcza w upale musi poziewać i otworzyć szeroko pysk, aby schłodzić język. Może ugryźć, bo nie ma kagańca a jest w stresie. Może też drapnąć, a na dodatek może wychodząc z zatłoczonego tramwaju otrzeć się o kogoś. Spodnie do prania.

O, zgrozo coraz więcej hoteli przyjmuje też ludzi z psami. Tutaj ryzyka są mniejsze, mam tylko nadzieję, że hotelarze wiedzą co robią i potrafią czyścić pokoje, w których zatrzymały się zwierzęta.

Dlaczego napisałem ten tekst?

Bo uwielbiam zwierzęta w ich naturalnym środowisku. Fascynują mnie i inspirują. Uważam, że dla psa naturalnym środowiskiem jest dom z ogrodem. Tam pies może wykonywać wszystkie psie aktywności, łącznie z zabawą z ludźmi.

Pociąg nie jest naturalnym środowiskiem, dla psów, kotów ani innych zwierząt, które w transporterze lub torbie po prostu się męczą. Dlatego zawsze będę wskazywał i piętnował nieodpowiedzialne zachowania właścicieli zwierząt, którzy wbrew naukom św. Franciszka z Asyżu krzywdzą swoich braci mniejszych.