Epidemia koronawirusa odbiła się także na branży logistycznej, ale ta sytuacja ma charakter przejściowy. W dłuższej perspektywie czasu jest to bardzo rozwojowy sektor i dlatego PKP CARGO stawia na rozwój swoich kompetencji logistycznych.
Cała światowa gospodarka odczuwa skutki koronawirusa i zarówno te najbogatsze, jak i mniej zamożne państwa, zmagają się z problemami spadku produkcji czy pogorszeniem się wskaźników wymiany handlowej. Taka sytuacja nie jest też obojętna dla transportu towarowego, gdyż zamykanie fabryk, zmniejszenie przewozów ładunków między Azją a innymi kontynentami oraz na rynkach wewnętrznych spowodowało spadek popytu na usługi transportowe. Dotyczy to również kolei, choć akurat w czasie epidemii bardziej wrażliwy stał się sektor samochodowy. – Przewoźnicy drogowi są w trudniejszej sytuacji niż kolejowi, gdyż wiele państw wprowadziło ograniczenia dla ruchu ciężarówek. Kolej spotkała się z mniejszymi obostrzeniami i dlatego część ładunków została przekierowana na pociągi – mówi Czesław Warsewicz, prezes PKP CARGO S.A.
Nie oznacza to jednak, że kolei nie dotyka ta trudna sytuacja. Przewoźnicy także muszą się liczyć ze zmniejszeniem zapotrzebowania na przewozy w kolejnych tygodniach, ale trudno jest jeszcze określić jego skalę. Czesław Warsewicz wskazuje, że czekają nas jeszcze kolejne tygodnie spadku PKB w wielu państwach i dopiero potem rozpocznie się proces wznawiania działalności przez przedsiębiorstwa produkcyjne i usługowe. Ale tak naprawdę dopiero w drugim półroczu gospodarka polska, europejska i światowa zaczną odrabiać straty spowodowane przez koronawirusa. – Ale powrót do stanu sprzed kryzysu potrwa na pewno wiele miesięcy i ten proces będzie zróżnicowany w poszczególnych państwach – podkreśla prezes Warsewicz. – Mamy nadzieję, że polska gospodarka szybko poradzi sobie ze skutkami epidemii koronawirusa – dodaje prezes PKP CARGO, wskazując m.in. na ogromne znaczenie dla przedsiębiorstw rządowej tarczy antykryzysowej, której wartość to około 330 mld zł.
Chiny powoli ruszają
Najmocniej efekt koronawirusa widać w transporcie między Azją (Chinami) a Europą i Ameryką Północną. Największe porty kontenerowe notują spadki przeładunków o kilkadziesiąt procent i taki stan może się jeszcze utrzymać przez kilka tygodni. Chińskie fabryki, które zamknięto lub ograniczono w nich produkcję, teraz dopiero wracają do pełnej wydajności i zaczynają coraz więcej ładunków wysyłać do zagranicznych klientów przez swoje porty. Ale jak wynika z informacji napływających od armatorów, statki i tak są zapełnione w 80-85 proc., więc mniej towarów wpłynie do portów docelowych. W dodatku ładunki docierają do Europy po 50-60 dniach od wysyłki, musi więc minąć kilka tygodni zanim sytuacja się unormuje. I dlatego najbliższe tygodnie mają stać jeszcze pod znakiem mniejszych przeładunków w terminalach morskich, ale potem skala operacji może nawet znacznie wzrosnąć w stosunku do analogicznych miesięcy 2019 roku, gdyż Chińczycy też będą chcieli odrobić straty, a europejskie fabryki będą musiały odbudować swoje moce produkcyjne.
Czesław Warsewicz mówi, że większy ruch widać już na Nowym Jedwabnym Szlaku, gdyż przedsiębiorstwa z Państwa Środka starają się do maksimum wykorzystać drogę lądową w celu odbudowania zerwanych łańcuchów logistycznych. Oczywiście kolej nie może konkurować z transportem morskim pod względem wielkości przewozów, ale ma przewagę czasową, gdyż pociąg pokonuje trasę do Polski w czasie około dwóch tygodni. Część dostawców próbuje tę przewagę kolei wykorzystać i dlatego ruch przez rejon przeładunkowy w Małaszewiczach na granicy Polski i Białorusi jest bardzo duży. Tutaj kryzysu związanego z koronawirusem jakby nie było widać.
Będzie więcej kontenerów
Przewóz ładunków na trasie Chiny-UE-Chiny wkrótce stopniowo będzie wracał do stanu sprzed epidemii, a jak oczekują eksperci, nawet z czasem wskaźniki przewozów intermodalnych będą wyższe, gdyż nie ma odwrotu od procesu wzrostu wskaźników konteneryzacji polskiej i światowej gospodarki. Prezes Czesław Warsewicz wskazuje, że w Polsce zapotrzebowanie na przewozy intermodalne będzie rosło nawet szybciej niż w państwach zachodnich, gdyż nadrabiamy technologiczny dystans do państw bardziej rozwiniętych od nas gospodarczo, a ponadto nasz kraj leży na skrzyżowaniu międzynarodowych szlaków transportowych biegnących z północy na południe i ze wschodu na zachód.
Tym bardziej więc w kategoriach strategicznych należy patrzeć na decyzję PKP CARGO o zakupie nowoczesnego taboru intermodalnego. W tym roku w decydującą fazę wkracza realizacja kontraktu z Tatravagónką z Popradu (Słowacja) na zakup 936 platform do przewozu kontenerów. W grudniu ub.r. PKP CARGO odebrało 50 wagonów, a w tym roku spółka wzbogaci się o kolejnych 400 wagonów, w tym 100 pojazdów to platformy o długości ładunkowej 40 stóp, a 300 będzie wyprodukowanych w najbardziej poszukiwanej przez rynek długości ładunkowej 80 stóp. Takich platform Słowacy dostarczą do końca kontraktu jeszcze 118, a dodatkowo 220 wagonów 80-stopowych wyprodukuje dla PKP CARGO konsorcjum Wagony Świdnica/Astra Rail. Oba kontrakty będą dofinansowane z funduszy unijnych, podobnie jak zakup pięciu lokomotyw wielosystemowych dedykowanych dla przewozów intermodalnych.
Przypomnijmy, że łączna wartość intermodalnego programu taborowego, który realizuje PKP CARGO to ponad 551 mln zł, z czego 50 proc. będzie stanowić unijna dotacja w ramach Programu Operacyjnego Infrastruktura i Środowisko 2014-2020, Oś priorytetowa III (Rozwój sieci drogowej TEN-T i transportu multimodalnego), działanie 3.2 – Rozwój transportu morskiego, śródlądowych dróg wodnych i połączeń multimodalnych.
– Nowy tabor znacznie zwiększy możliwości operacyjne PKP CARGO – podkreśla prezes Czesław Warsewicz. Platformy przydadzą się już w najbliższych miesiącach, gdy spodziewany jest wzrost zapotrzebowania na przewozy intermodalne w związku z napływem większych transportów morskich z Chin. Można też się spodziewać, że druga połowa roku będzie się odznaczała wyższymi przewozami intermodalnymi w porównaniu do pierwszego półrocza. Oczywiście, będzie to uzależnione od tego, jak szybko gospodarki państw europejskich będą wychodzić z kryzysu, ale wielu ekspertów zakłada scenariusz pozytywny, który mówi, że co prawda w tym roku będziemy się zmagali z recesją i spadkiem PKB, ale w 2021 roku wiele państw, w tym Polska, ma odczuć wzrost gospodarczy.
Będą nowe kierunki i usługi
PKP CARGO nie czeka biernie na rozwój sytuacji w związku z epidemią koronawirusa. Grupa myśli bowiem o rozszerzaniu swojej działalności i szuka nowych możliwości biznesowych. Dysponuje bowiem siecią terminali intermodalnych w Polsce (np. Małaszewicze, Poznań, Gliwice) i w Czechach (Ostrava-Paskov) o łącznej zdolności przeładunkowej około 800 tys. TEU. Ponadto PKP CARGO zaangażowało się w projekt rozbudowy obiektu w Zduńskiej Woli Karsznicach, który ma stać się terminalem multimodalnym leżącym na skrzyżowaniu szlaków transportowych północ-południe i wschód-zachód.
Poza tym, największy polski kolejowy przewoźnik towarowy planuje otwieranie nowych połączeń intermodalnych, aby poszerzyć swoją ofertę handlową. Grupa PKP CARGO może bowiem prowadzić swoje pociągi do wielu terminali w Europie Zachodniej i Południowej (np. do Duisburga, Kopru, Hamburga, Wiednia), a dzięki współpracy z kolejami z innych krajów może zorganizować transport kontenerów do dowolnego miejsca w Europie.
Innym przykładem rozszerzania działalności przez PKP CARGO jest współpraca z litewskim odpowiednikiem – LG CARGO w sprawie uruchomienia kolejowych połączeń intermodalnych między Polską a Litwą. Obie spółki podpisały list intencyjny, który umożliwia teraz podjęcie negocjacji biznesowych dotyczących ewentualnego powołania spółki joint venture. Biznes, jaki się z tym wiąże, wygląda bardzo obiecująco. – Rocznie między Polską a Litwą przewożonych jest 50 mln ton ładunków, ale tylko około 1 proc. tej masy wozi się koleją. Monopol na te przewozy mają w praktyce przedsiębiorstwa samochodowe i chcemy, aby kolej część tych ładunków przejęła – mówi prezes Czesław Warsewicz.
Co ważne, ten projekt jest zgodny z polityką UE, aby kolej przejmowała jak największą ilość ładunków wożonych teraz ciężarówkami. Ten proces ma spowodować spadek liczby wypadków drogowych, a więc przyczynić się do poprawy bezpieczeństwa w transporcie, oraz obniżyć emisję CO2, gdyż kolej wytwarza ponad trzy razy mniej dwutlenku węgla na tonokilometr w porównaniu z ciężarówkami. – Teraz między naszymi krajami jeździ rocznie 2,5 mln tirów, co pokazuje jakie korzyści społeczne i środowiskowe może przynieść nasza inicjatywa – przekonuje Czesław Warsewicz.
Powodzenie polsko-litewskiego projektu wpłynęłoby na pewno pozytywnie także na rozwój kolejowych towarowych połączeń także na innych kierunkach międzynarodowych. Byłby to także kolejny element szerszej konstrukcji, jaką jest przekształcanie PKP CARGO z przewoźnika kolejowego w operatora logistycznego, który odpowiada za przemieszczanie ładunku i związane z tym wszystkie operacje od pierwszej do ostatniej mili, przy zastosowaniu różnych rodzajów transportu.