Kryzys kiedyś minie…

Kryzys kiedyś minie…

15 kwietnia 2020 | Źródło: PKP Cargo S.A.
PODZIEL SIĘ

Epidemia koronawirusa odbiła się także na branży logistycznej, ale ta sytuacja ma charakter przejściowy. W dłuższej perspektywie czasu jest to bardzo rozwojowy sektor i dlatego PKP CARGO stawia na rozwój swoich kompetencji logistycznych.

Fot. PKP CARGO S.A.

Cała światowa gospodarka odczuwa skutki koronawirusa i zarówno te najbogatsze, jak i mniej zamożne państwa, zmagają się z problemami spadku produkcji czy pogorszeniem się wskaźników wymiany handlowej. Taka sytuacja nie jest też obojętna dla transportu towarowego, gdyż zamykanie fabryk, zmniejszenie przewozów ładunków między Azją a innymi kontynentami oraz na rynkach wewnętrznych spowodowało spadek popytu na usługi transportowe. Dotyczy to również kolei, choć akurat w czasie epidemii bardziej wrażliwy stał się sektor samochodowy. – Przewoźnicy drogowi są w trudniejszej sytuacji niż kolejowi, gdyż wiele państw wprowadziło ograniczenia dla ruchu ciężarówek. Kolej spotkała się z mniejszymi obostrzeniami i dlatego część ładunków została przekierowana na pociągi – mówi Czesław Warsewicz, prezes PKP CARGO S.A.

Nie oznacza to jednak, że kolei nie dotyka ta trudna sytuacja. Przewoźnicy także muszą się liczyć ze zmniejszeniem zapotrzebowania na przewozy w kolejnych tygodniach, ale trudno jest jeszcze określić jego skalę. Czesław Warsewicz wskazuje, że czekają nas jeszcze kolejne tygodnie spadku PKB w wielu państwach i dopiero potem rozpocznie się proces wznawiania działalności przez przedsiębiorstwa produkcyjne i usługowe. Ale tak naprawdę dopiero w drugim półroczu gospodarka polska, europejska i światowa zaczną odrabiać straty spowodowane przez koronawirusa. – Ale powrót do stanu sprzed kryzysu potrwa na pewno wiele miesięcy i ten proces będzie zróżnicowany w poszczególnych państwach – podkreśla prezes Warsewicz. – Mamy nadzieję, że polska gospodarka szybko poradzi sobie ze skutkami epidemii koronawirusa – dodaje prezes PKP CARGO, wskazując m.in. na ogromne znaczenie dla przedsiębiorstw rządowej tarczy antykryzysowej, której wartość to około 330 mld zł.

Terminal Małaszewicze. Fot. PKP CARGO S.A.

Chiny powoli ruszają

Najmocniej efekt koronawirusa widać w transporcie między Azją (Chinami) a Europą i Ameryką Północną. Największe porty kontenerowe notują spadki przeładunków o kilkadziesiąt procent i taki stan może się jeszcze utrzymać przez kilka tygodni. Chińskie fabryki, które zamknięto lub ograniczono w nich produkcję, teraz dopiero wracają do pełnej wydajności i zaczynają coraz więcej ładunków wysyłać do zagranicznych klientów przez swoje porty. Ale jak wynika z informacji napływających od armatorów, statki i tak są zapełnione w 80-85 proc., więc mniej towarów wpłynie do portów docelowych. W dodatku ładunki docierają do Europy po 50-60 dniach od wysyłki, musi więc minąć kilka tygodni zanim sytuacja się unormuje. I dlatego najbliższe tygodnie mają stać jeszcze pod znakiem mniejszych przeładunków w terminalach morskich, ale potem skala operacji może nawet znacznie wzrosnąć w stosunku do analogicznych miesięcy 2019 roku, gdyż Chińczycy też będą chcieli odrobić straty, a europejskie fabryki będą musiały odbudować swoje moce produkcyjne.

Terminal Małaszewicze. Fot. PKP CARGO S.A.

Czesław Warsewicz mówi, że większy ruch widać już na Nowym Jedwabnym Szlaku, gdyż przedsiębiorstwa z Państwa Środka starają się do maksimum wykorzystać drogę lądową w celu odbudowania zerwanych łańcuchów logistycznych. Oczywiście kolej nie może konkurować z transportem morskim pod względem wielkości przewozów, ale ma przewagę czasową, gdyż pociąg pokonuje trasę do Polski w czasie około dwóch tygodni. Część dostawców próbuje tę przewagę kolei wykorzystać i dlatego ruch przez rejon przeładunkowy w Małaszewiczach na granicy Polski i Białorusi jest bardzo duży. Tutaj kryzysu związanego z koronawirusem jakby nie było widać.

Będzie więcej kontenerów

Przewóz ładunków na trasie Chiny-UE-Chiny wkrótce stopniowo będzie wracał do stanu sprzed epidemii, a jak oczekują eksperci, nawet z czasem wskaźniki przewozów intermodalnych będą wyższe, gdyż nie ma odwrotu od procesu wzrostu wskaźników konteneryzacji polskiej i światowej gospodarki. Prezes Czesław Warsewicz wskazuje, że w Polsce zapotrzebowanie na przewozy intermodalne będzie rosło nawet szybciej niż w państwach zachodnich, gdyż nadrabiamy technologiczny dystans do państw bardziej rozwiniętych od nas gospodarczo, a ponadto nasz kraj leży na skrzyżowaniu międzynarodowych szlaków transportowych biegnących z północy na południe i ze wschodu na zachód.

Terminal Małaszewicze. Fot. PKP CARGO S.A.

Tym bardziej więc w kategoriach strategicznych należy patrzeć na decyzję PKP CARGO o zakupie nowoczesnego taboru intermodalnego. W tym roku w decydującą fazę wkracza realizacja kontraktu z Tatravagónką z Popradu (Słowacja) na zakup 936 platform do przewozu kontenerów. W grudniu ub.r. PKP CARGO odebrało 50 wagonów, a w tym roku spółka wzbogaci się o kolejnych 400 wagonów, w tym 100 pojazdów to platformy o długości ładunkowej 40 stóp, a 300 będzie wyprodukowanych w najbardziej poszukiwanej przez rynek długości ładunkowej 80 stóp. Takich platform Słowacy dostarczą do końca kontraktu jeszcze 118, a dodatkowo 220 wagonów 80-stopowych wyprodukuje dla PKP CARGO konsorcjum Wagony Świdnica/Astra Rail. Oba kontrakty będą dofinansowane z funduszy unijnych, podobnie jak zakup pięciu lokomotyw wielosystemowych dedykowanych dla przewozów intermodalnych.

Fot. PKP CARGO S.A.

Przypomnijmy, że łączna wartość intermodalnego programu taborowego, który realizuje PKP CARGO to ponad 551 mln zł, z czego 50 proc. będzie stanowić unijna dotacja w ramach Programu Operacyjnego Infrastruktura i Środowisko 2014-2020, Oś priorytetowa III (Rozwój sieci drogowej TEN-T i transportu multimodalnego), działanie 3.2 – Rozwój transportu morskiego, śródlądowych dróg wodnych i połączeń multimodalnych.

Fot. PKP CARGO S.A.

– Nowy tabor znacznie zwiększy możliwości operacyjne PKP CARGO – podkreśla prezes Czesław Warsewicz. Platformy przydadzą się już w najbliższych miesiącach, gdy spodziewany jest wzrost zapotrzebowania na przewozy intermodalne w związku z napływem większych transportów morskich z Chin. Można też się spodziewać, że druga połowa roku będzie się odznaczała wyższymi przewozami intermodalnymi w porównaniu do pierwszego półrocza. Oczywiście, będzie to uzależnione od tego, jak szybko gospodarki państw europejskich będą wychodzić z kryzysu, ale wielu ekspertów zakłada scenariusz pozytywny, który mówi, że co prawda w tym roku będziemy się zmagali z recesją i spadkiem PKB, ale w 2021 roku wiele państw, w tym Polska, ma odczuć wzrost gospodarczy.

Będą nowe kierunki i usługi

PKP CARGO nie czeka biernie na rozwój sytuacji w związku z epidemią koronawirusa. Grupa myśli bowiem o rozszerzaniu swojej działalności i szuka nowych możliwości biznesowych. Dysponuje bowiem siecią terminali intermodalnych w Polsce (np. Małaszewicze, Poznań, Gliwice) i w Czechach (Ostrava-Paskov) o łącznej zdolności przeładunkowej około 800 tys. TEU. Ponadto PKP CARGO zaangażowało się w projekt rozbudowy obiektu w Zduńskiej Woli Karsznicach, który ma stać się terminalem multimodalnym leżącym na skrzyżowaniu szlaków transportowych północ-południe i wschód-zachód.

Poza tym, największy polski kolejowy przewoźnik towarowy planuje otwieranie nowych połączeń intermodalnych, aby poszerzyć swoją ofertę handlową. Grupa PKP CARGO może bowiem prowadzić swoje pociągi do wielu terminali w Europie Zachodniej i Południowej (np. do Duisburga, Kopru, Hamburga, Wiednia), a dzięki współpracy z kolejami z innych krajów może zorganizować transport kontenerów do dowolnego miejsca w Europie.

Fot. PKP CARGO S.A.

Innym przykładem rozszerzania działalności przez PKP CARGO jest współpraca z litewskim odpowiednikiem – LG CARGO w sprawie uruchomienia kolejowych połączeń intermodalnych między Polską a Litwą. Obie spółki podpisały list intencyjny, który umożliwia teraz podjęcie negocjacji biznesowych dotyczących ewentualnego powołania spółki joint venture. Biznes, jaki się z tym wiąże, wygląda bardzo obiecująco. – Rocznie między Polską a Litwą przewożonych jest 50 mln ton ładunków, ale tylko około 1 proc. tej masy wozi się koleją. Monopol na te przewozy mają w praktyce przedsiębiorstwa samochodowe i chcemy, aby kolej część tych ładunków przejęła – mówi prezes Czesław Warsewicz.

Co ważne, ten projekt jest zgodny z polityką UE, aby kolej przejmowała jak największą ilość ładunków wożonych teraz ciężarówkami. Ten proces ma spowodować spadek liczby wypadków drogowych, a więc przyczynić się do poprawy bezpieczeństwa w transporcie, oraz obniżyć emisję CO2, gdyż kolej wytwarza ponad trzy razy mniej dwutlenku węgla na tonokilometr w porównaniu z ciężarówkami. – Teraz między naszymi krajami jeździ rocznie 2,5 mln tirów, co pokazuje jakie korzyści społeczne i środowiskowe może przynieść nasza inicjatywa – przekonuje Czesław Warsewicz.

Powodzenie polsko-litewskiego projektu wpłynęłoby na pewno pozytywnie także na rozwój kolejowych towarowych połączeń także na innych kierunkach międzynarodowych. Byłby to także kolejny element szerszej konstrukcji, jaką jest przekształcanie PKP CARGO z przewoźnika kolejowego w operatora logistycznego, który odpowiada za przemieszczanie ładunku i związane z tym wszystkie operacje od pierwszej do ostatniej mili, przy zastosowaniu różnych rodzajów transportu.