Do sądu trafił akt oskarżenia skierowany przeciwko operatorowi dźwigu, który w grudniu 2011 r. spowodował poważny wypadek na budowie poznańskiego dworca kolejowego.
Dźwig, w którym pracował oskarżony operator, przewrócił się podczas podnoszenia ładunku, co spowodowało śmierć jednego z robotników i obrażenia u drugiego.
Kierowca dźwigu najpierw uciekł z miejsca zdarzenia, a po godzinie wrócił w stanie wskazującym na spożycie alkoholu. Jak zeznał – wypił alkohol po zdarzeniu, bo był zbyt zdenerwowany wypadkiem. Miał wówczas 0,6 promila alkoholu we krwi.
W pracy „na kacu”
Śledczy ustalili, że na zdarzenie wpłynęło postawienie dźwigu na grząskim gruncie, a także podnoszenie ładunku o masie większej niż dopuszczalne obciążenie urządzenia. Dźwigowy Tadeusz M. nie sprawdził stabilności dźwigu, ani nie ocenił wagi podnoszonego ładunku.
Dźwigowy twierdził w czasie przesłuchania, że wypił pół litra wódki cytrynowej po zdarzeniu, co zakwestionowali biegli. Według nich, gdyby tak było, to dźwigowy miałby po godzinie nawet 2,4 promila alkoholu we krwi. Biegli uważają, że mężczyzna przyszedł nietrzeźwy do pracy – był „na kacu”.
Na niekorzyść operatora dźwigu przemawia też to, że wcześniej – za jazdę po pijanemu – otrzymał zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych, a mimo to kierował dźwigiem.
Po kilku miesiącach Tadeusz M. został zwolniony z aresztu, odpowiada z wolnej stopy.
Zaniedbanie i poświadczenie nieprawdy
Sprawa wypadku przy budowie dworca wiąże się też z zarzutami dla kierownika budowy – o zaniedbanie sprawdzenia posadowienia dźwigu (zostały jednak oddalone) i wobec diagnosty, który poświadczył nieprawdę w dokumentach o tym, że dźwig przeszedł badania techniczne.
Po udowodnieniu, że dźwig nie był wcześniej u diagnosty, ten przyznał się do celowego wprowadzenia w błąd w dokumentach.
