Przemysł samochodowy należy do najlepszych klientów polskich portów, a zwłaszcza terminali kontenerowych – donosi miesięcznik „TSLbiznes”.
Porty nie tylko zabiegają o względy tego przemysłu, ale także pod jego kątem rozbudowują swoją infrastrukturę. Paradoksalnie staje się on również coraz bardziej znaczącym klientem kolei. Zarówno gotowe auta, jak i umieszczone w kontenerach, czy to w całości czy w częściach, przewożone są obecnie głównie pociągami, w wagonach otwartych lub krytych. Nie jest przypadkiem, że np. w transportowej obsłudze gdyńskiego BCT od strony lądu udział kolei zbliża się do 50 proc., wyprzedzając w tym względzie unijne zalecenia.
Z uwagi na bezpieczeństwo cennych ładunków, a także z powodu upowszechniania się dostaw just-in-time, załadowcy wręcz wymagają, by transport do portów czy z portów odbywał się koleją. I to częściowo tłumaczy dlaczego udział transportu intermodalnego w przewozach kolejowych, mimo wielu przeszkód i nienajlepszych warunków, jednak wzrasta.
Początkowo w przeładunkach samochodów dominował port w Gdyni. Jednak jego gdański odpowiednik z impetem nadrabiał zaległości i szybko zdystansował pod tym względem port gdyński. Przeładunki w Gdańsku swój szczyt osiągnęły w 2008 r. Wówczas obsłużono tam 180 tys. pojazdów.
Z powodu globalnego kryzysu ekonomicznego od kilku lat samochody pojawiają się w portach w dużo mniejszych ilościach. W ubiegłym roku w porcie gdańskim przeładowano 29,5 tys. aut, zaś w Bałtyckim Terminalu Kontenerowym w Gdyni - 11,2 tys. Według ekspertów, ponowne ożywienie tego segmentu nastąpi wraz z powrotem koniunktury gospodarczej.