Bobolickie fatum

Bobolickie fatum

25 sierpnia 2013 | Autor:
PODZIEL SIĘ

Bobolic próżno dziś szukać na kolejowej mapie Polski, choć w dawnych czasach w tym niewielkim pomorskim miasteczku sapały parowozy. Gdy po licznych perturbacjach linię udało się w końcu wybudować, lecz przyszli Rosjanie, rozebrali tory i wywieźli je do ZSRR. Dziś po tej malowniczej linii kolejowej pozostały jedynie fragmenty nasypów i niektóre mosty. I właśnie dla nich warto tu przyjechać.

Fot. Jacek Zemła

Według planów władz pruskich Bobolice miały uzyskać połączenie kolejowe już z końcem lat 70. XIX w., przy okazji budowy linii Białogard – Szczecinek – Piła– Poznań. Trasa miała biec przez Bobolice, z których zamierzano wyprowadzić odgałęzienie do Miastka i przez Bytów uzyskać połączenie z Gdańskiem. Byłby to więc spory węzeł przesiadkowy. Budowy toru jednak nie rozpoczęto ze względu na problemy z wykupem gruntów. Zablokował je opór miejscowych kupców i rzemieślników, którzy w kolei dostrzegali zagrożenie dla swoich interesów. Buntowali chłopów i właścicieli działek, by ci nie sprzedawali ziemi pod budowę torów. Robili to na tyle skutecznie, że w końcu ominięto Bobolice, a nowa linia poprowadzona została przez Grzmiącą.

Król dał dwa miliony

Odcinek Białogard – Grzmiąca – Szczecinek oddano do ruchu w 1879 r., a do Piły i Poznania pociągi dotarły w 1882 r. Wszystkie miejscowości na tej trasie zaczęły dynamicznie się rozwijać, m.in. dzięki uzyskaniu połączenia z portami morskimi na Bałtyku. Bobolice przeżywały natomiast stagnację i marginalizację, upadł też plan budowy odgałęzienia Bobolice – Miastko.


Ponowną próbę budowy kolei przez Bobolice podjęto w 1890 r. Miała to być boczna linia biegnąca z Grzmiącej przez Bobolice, Polanów do Korzybia na trasie Słupsk – Miastko – Szczecinek. Jednak budowa tej trasy ze względu na bagniste i pofałdowane tereny była przedsięwzięciem technicznie trudnym i kosztownym. Wymagała wykonania głębokich przekopów i nasypów, budowy mostów, wiaduktów i wielu przepustów na małych rzeczkach. Mimo to cesarz Wilhelm II,  król Prus, przeznaczył na budowę pierwszego odcinka kolei Grzmiąca – Bobolice o długości 20,8 km dwa miliony marek.

Osiadający nasyp

1 listopada 1896 r. oddano do użytku 16-kilometrowy odcinek Grzmiąca – Miejski Las. Pozostały fragment linii Miejski Las – Bobolice nie został dopuszczony do ruchu z powodu osiadania nasypu w dolinie rzeki Chocieli. Przez ponad rok przystanek Miejski Las pełnił funkcję głównej stacji kolejowej dla Bobolic, a towary i pasażerów przewożono do miasta dorożkami i furmankami. Z osiadaniem nasypu uporano się 15 grudnia 1897 r. Wtedy pierwszy pociąg wjechał do Bobolic. Z tej okazji odbyła się podniosła uroczystość, mieszkańcy z dumą witali kolej, komunikacyjne połączenie ze światem. Nieliczni zapewne pamiętali, że kolej mogła tu dotrzeć 30 lat wcześniej, a miasto wiele straciło na postawie swoich ówczesnych mieszkańców.

Kredyt na pół wieku

W 1898 r. rozpoczęła się budowa następnego fragmentu linii. Odcinek Bobolice – Polanów o długości 25 km budowano przez pięć i pół roku! Był to wynik trudności technicznych i finansowych. Powiat bobolicki wziął na budowę kolei kredyt, który miał być spłacany do 1944 r.! W końcu do Polanowa dotarł pierwszy pociąg z Bobolic. Stało się to 15 lipca 1903 r.


Ostatni odcinek linii Polanów – Korzybie okazał się jeszcze trudniejszy do budowy. Trzeba było pokonać głęboką Kotlinę Polanowską, co wiązało się z koniecznością budowy potężnego mostu. Prac nie ułatwiały też okalające miasto wzniesienia. Budowa trwała do listopada 1921 r., a więc cała linia z Grzmiącej do Korzybia była gotowa po 29 latach od rozpoczęcia prac! Niech ktoś powie, że dziś ślimaczą się modernizacje torów kolejowych...

Znów nasyp i Rosjanie

Niestety los dla tego żelaznego szlaku ponownie okazał się wyjątkowo niełaskawy. W 1927 r. runęła część nasypu w dolinie rzeki Chocieli w Bobolicach (tego samego, który był niestabilny zaraz po zbudowaniu). Z tego powodu przez rok na odcinku Miejski Las – Bobolice podróżni znów byli wożeni dorożkami.
 Kresem tej linii był rok 1946, kiedy Rosjanie rozebrali tory i urządzenia stacyjne, po czym wywieźli je do ZSRR. Nigdy ich nie odbudowano. Do dziś po tej malowniczej linii kolejowej pozostały jedynie fragmenty nasypów i niektóre mosty. Jest to natomiast wspaniała trasa dla rowerzystów, po której przejażdżki gorąco polecam.

PODZIEL SIĘ
Poprzedni artykuł Garbatka: zawsze zostanie ślad Garbatka: zawsze zostanie ślad
Następny artykuł Nowe tramwaje dla stolicy – 5 chętnych firm Nowe tramwaje dla stolicy – 5 chętnych firm