W idealnym układzie kolej powinna stanowić swego rodzaju kręgosłup komunikacji w regionie, do którego autobusy czy tramwaje dowoziłyby pasażerów z przyległych obszarów – przekonuje Wojciech Dinges, prezes zarządu Kolei Śląskich.
Wygodny tabor to jednak tylko jeden z elementów niezbędnych do tego, by przyciągać do kolei coraz więcej pasażerów. Czego jeszcze pana zdaniem potrzeba w tym zakresie?
W moim odczuciu ludzie oczekują przede wszystkim, by transport publiczny jako całość zapewniał odpowiednią mobilność. Komunikacja publiczna powinna być maksymalnie zintegrowana – zarówno pod względem rozkładu jazdy, jak i taryfy biletowej. W idealnym układzie kolej powinna stanowić swego rodzaju kręgosłup komunikacji w regionie, do którego autobusy czy tramwaje dowoziłyby pasażerów z przyległych obszarów. U nas zbudowanie takiego systemu wydaje się szczególnie trudne ze względu na specyfikę regionu – nie mamy jednego centrum ciążenia transportu z ościennych miejscowości jak np. w Warszawie. W naszym przypadku ludzie przemieszczają się w wielu różnych kierunkach, o różnych porach. Nie oznacza to jednak, że integracja w naszym przypadku jest niemożliwa – ale wymaga z pewnością wielu lat pracy. Koleje Śląskie podjęły już rozmowy o wspólnych biletach z drogowymi organizatorami i operatorami transportu. Będzie to jeden z naszych priorytetów na najbliższe lata.
Gdyby miał pan określić paroma słowami – jaka jest dzisiaj rola kolei samorządowej w branży?
Kolej samorządowa w swoim charakterze jest komplementarna do przewozów dalekobieżnych, realizowanych przez inne spółki. Zarówno z jej umiejscowienia, jak i celu działania, wynika charakter współpracy z pozostałymi lokalnymi uczestnikami publicznego transportu zbiorowego w danym regionie. Kolej samorządowa razem z nimi wpływa na jakość życia społeczności lokalnej.
Cały wywiad z Wojciechem Dingesem, prezesem Kolei Śląskich ukazał się w majowym wydaniu miesiecznika "Kurier Kolejowy".
