Kiedy sprawa ws. katastrofy pod Szczekocinami trafi do sądu?

Kiedy sprawa ws. katastrofy pod Szczekocinami trafi do sądu?

16 czerwca 2014 | Autor:
PODZIEL SIĘ

Śledztwo ws. katastrofy kolejowej pod Szczekocinami może potrwać nawet do września. Prokuratura Okręgowa w Katowicach wystąpiła o przedłużenie postępowania o kolejne trzy miesiące, ponieważ podejrzanym dyżurnym ruchu ze Starzyn i Sprowy nie udało się wręczyć aktu oskarżenia.

Fot. Patryk Drabek

Pod koniec poprzedniego tygodnia prokuratura wezwała podejrzanych, by przedstawić im zarzuty w ostatecznej wersji. Dlaczego tak późno? Czynności prokuratorskie przedłużyły się, ponieważ trzeba było dołączyć do akt sprawy zeznania dwóch kolejnych pokrzywdzonych osób. Dodatkowo, podejrzani musieli zapoznać się z aktami, co miało być ostatnią czynnością przed sporządzeniem aktu oskarżenia i skierowaniem go do sądu.

Zły stan Andrzeja N.

W prokuraturze nie stawiła się Jolanta S., która do końca czerwca… będzie przebywać za granicą. Jak to możliwe, że wyjechała z Polski? – Prokuratura nie wystąpiła w jej przypadku o zakaz opuszczania kraju, gdyż nie było ku temu podstaw. Jednocześnie Jolanta S. ma czas do końca czerwca, aby stawić się w prokuraturze – tłumaczy prokurator Tomasz Ozimek.

Niemniej, to nie był główny powód wydłużenia śledztwa. Decydujący wpływ miało zaświadczenie od lekarza psychiatry, które przyniósł obrońca Andrzeja N. Wynika z niego, że w ostatnim czasie znacząco pogorszył się stan zdrowia podejrzanego.

– W tej sytuacji nie można było przeprowadzić zaplanowanych czynności – mówi prokurator Ozimek. – Jednocześnie obrońca wystąpił o zbadanie Andrzeja N. przez zespół sądowych biegłych psychiatrów i psychologa. Sądzę, że do połowy lipca ich opinia powinna być już gotowa – dodaje.

Od tego, co ustalą psychiatrzy będzie zależeć dalszy tok postępowania. Jeżeli stan zdrowia Andrzeja N. pozwoli na wręczenie aktu oskarżenia, to sprawa trafi do sądu jeszcze w wakacje. Jeżeli nie, może się ona jeszcze bardziej przedłużyć.

Warto przypomnieć, że od czasu katastrofy Andrzej N. znajduje się pod opieką lekarzy psychiatrów. Był też badany przez biegłych, którzy pod koniec lutego tego roku orzekli, że w chwili katastrofy był poczytalny. Oznacza to, że może odpowiadać karnie.

Prokuratura nie chce rozdzielać spraw

Prokuratura w Częstochowie przyznaje, że wyjściem z sytuacji mogłoby być wydzielenie ze sprawy wątku dyżurnego Andrzeja N. i oskarżenie jedynie Jolanty S. Ale taki wariant nie jest na razie rozpatrywany, ponieważ to by się wiązało z powtarzaniem całej procedury sądowej, czyli przesłuchiwaniem ponad 300 świadków, ponownym przeglądaniem przez sędziego ok. 100 tomów sprawy, powoływaniem kilkunastu biegłych itd.

Śledztwo jest prowadzone ws. czołowego zderzenia dwóch pociągów we wsi Chałupki niedaleko Szczekocin, do którego doszło 3 marca 2012 r. Zginęło wówczas 16 osób, a ok. 100 odniosło rany.

Poza nieumyślnym spowodowaniem katastrofy, prokuratura zarzuca obojgu podejrzanym poświadczenie nieprawdy w dokumentacji dotyczącej ruchu pociągów. Według śledczych, Andrzej N. i Jolanta S. dopuścili się sfałszowania godziny zamknięcia toru. Prokuratura jest w posiadaniu zapisu rozmów, z których wynika, że dyżurni kontaktowali się ze sobą po wypadku i uzgadniali, co dalej robić. Za nieumyślne spowodowanie katastrofy grozi im osiem lat więzienia.