Mógłby to być polski Glacier Express

Mógłby to być polski Glacier Express

11 listopada 2015 | Autor: Jacek Zemła
PODZIEL SIĘ

Położone u stóp Karkonoszy Kowary od 30 lat odcięte są od sieci kolejowej. Tymczasem przebiegająca tędy linia z Mysłakowic do Kamiennej Góry należy do najbardziej malowniczych szlaków żelaznych w Polsce.

Fot. Jacek Zemła

Tory wspinają się ponad miastem niespotykanymi gdzie indziej serpentynami, by w końcu trafić do ponad kilometrowej długości tunelu pod Przełęczą Kowarską. Linia osiąga tu też swój najwyższy punkt – 635 m n.p.m.

Serpentyny o ostrych łukach

Budowa linii z Mysłakowic do Kamiennej Góry była nie lada wyzwaniem dla pruskich inżynierów kolejnictwa. Najtrudniejszym odcinkiem okazało się przejście pomiędzy Kowarami a Ogorzelcem, gdzie tory musiały pokonać prawie 200 metrów różnicy poziomów. Wymagało to budowy dwóch serpentyn o bardzo ostrych łukach i zwrotach o 180 stopni oraz kilku wiaduktów, w tym wysokiej na 15 metrów kamiennej budowli nad potokiem Jedlica. Najtrudniejszym zadaniem okazało się jednak wykonanie 1025-metrowego tunelu pod Przełęczą Kowarską. Jego budowa ruszyła w 1901 roku i nie bez problemów trwała przez prawie 5 lat. W międzyczasie robotników nękały zawały skał, podtopienia i problemy finansowe wykonawców. Dopiero w czerwcu 1905 roku przez tunel przejechał pierwszy pociąg pasażerski, a całą linię niebawem oddano do użytku. Nachylenie toru miejscami było iście diabelskie – przekraczało 27 promil, można więc wyobrazić sobie jak trudno prowadziło się pociągi po tym szlaku. Długi czas jazdy sprawiał, że linia nigdy nie cieszyła się powodzeniem wśród pasażerów. Nigdy też nie kursowały nią pociągi dalekobieżne. Nie pomogła nawet przeprowadzona w 1932 roku elektryfikacja, tym bardziej że sieć trakcyjna wisiała nad torami zaledwie przez 13 lat – tuż po wojnie zdemontowały ją i wywiozły w głąb ZSRR wojska radzieckie. Trakcji nigdy już nie odbudowano. Za czasów PRL z Kowar do Kamiennej Góry jeździło zaledwie kilka par składów lokalnych prowadzonych parowozami, a w 1986 roku ruch pasażerski zlikwidowano w ogóle. Była to jedna z pierwszych likwidacji linii kolejowych, co świadczy o tym, jak trudne i kosztowne było utrzymanie tego skomplikowanego szlaku we właściwym stanie technicznym.

Skansen w budynku dworca?

Mimo tych wszystkich trudności w Kowarach wciąż tli się tęsknota za koleją. Władze miasta przejęły niedawno od PKP budynek dworca, są plany jego rewitalizacji i utworzenia tam niewielkiego skansenu kolejowego. Póki co wyremontowano zabytkowy dźwig stacyjny, który jest jedną z pamiątek po latach gdy do miasta zajeżdżały pociągi z towarem. Miejscowa młodzież wykonała na stacji kolejowe graffiti mające obrazować powrót pociągów do Kowar, wymieniono też na nową tabliczkę stacyjną z nazwą miejscowości. W ratuszu natomiast można obejrzeć wystawę kolejowych reliktów, jakie udało się uratować po likwidacji ruchu na kowarskiej linii. Jest tu m.in. masywna drewniana tablica z nazwą przystanku Kowary Średnie, gdzie po drugiej stronie wciąż widnieje niemiecka nazwa Mittel Schmiedeberg, są lampy i znaki kolejowe, rozkłady jazdy i mundury kolejarskie pracowników kowarskich stacji. W przyszłości wszystko to ma być wyeksponowane w budynku dworca, a na jego torach stacyjnych mają stanąć zabytkowe wagony. Miasto poczyniło już w tej sprawie pewne uzgodnienia z PKP, które to obiecały na ten cel dostarczenie w odpowiednim czasie potrzebnego taboru.

Reaktywacja linii w sferze marzeń

Niestety nie ma raczej szans na reaktywację samej linii. Jej stan techniczny jest katastrofalny, a przywrócenie tutaj ruchu wymagałoby niebotycznych nakładów, w tym remontu wielu budowli inżynierskich. Sens ekonomiczny takiego działania wydaje się żaden, zważywszy że pociągi nie kursują obecnie ani do sąsiedniego Karpacza ani do Kamiennej Góry, gdzie prowadzi z Kowar linia przez tunel. Uruchomienie pociągów na kowarskiej linii byłoby natomiast bez wątpienia nie lada gratką dla miłośników kolei. Jak sądzę taka trasa, porównywalna atrakcyjnością ze szwajcarskim Glacier Expressem, przyciągałaby turystów nie tylko z Polski, ale zapewne z całej Europy a może i z innych kontynentów. Podróż po szynowych serpentynach, malowniczych mostach i przez tunel składem retro z sapiącym parowozem na czele to byłby zapewne hit. W połączeniu z możliwością zwiedzania kowarskich sztolni, z których wydobywano rudy uranu, kuracji wodą radonową, zwiedzaniem parku miniatur tudzież innymi atrakcjami regionu mogłaby to być atrakcja, który rozsławiłby miasto daleko bardziej niż słynne niegdyś kowarskie dywany. Na dziś wydaje się to nierealne, ale czy 20 lat temu ktoś uwierzyłby w to, że będziemy po Polsce podróżować Pendolino?

Tekst ukazał się w nr 21/2015 "Kuriera Kolejowego". Możesz go kupić w formie PDF w naszym sklepie internetowym sklep.kow.com.pl.

PODZIEL SIĘ
Poprzedni artykuł ZTM: zaprojektuj plakat i wygraj bilet ZTM: zaprojektuj plakat i wygraj bilet
Następny artykuł Nowak: stanie w miejscu oznacza regres Nowak: stanie w miejscu oznacza regres