W nastawniach jest więcej kobiet

W nastawniach jest więcej kobiet

01 lipca 2012 | Autor:
PODZIEL SIĘ

Większość sądzi, że do pracy na kolei zgłaszają się głównie mężczyźni. W nastawni w Warszawie Wschodniej zatrudniona została niedawno kobieta, która burzy ten stereotyp. Z Izabelą Sierańską, o wyborze pracy na kolei i odpowiedzialności dyżurnego ruchu, rozmawiał Rafał Wilgusiak.

Fot. KOW

Dlaczego zdecydowała się Pani na pracę w PKP Polskich Liniach Kolejowych na stanowisku dyżurnej ruchu?

Izabela Sierańska: Nie było żadnego szczególnego powodu, który skłonił mnie do podjęcia tej pracy. Zobaczyłam ogłoszenie, złożyłam podanie i zostałam przyjęta.

Wielu kolejarzy decyduje się na wybór tego zawodu z powodów rodzinnych.

Zgadza się. Można powiedzieć, że również w moim przypadku praca wpisuje się w rodzinne tradycje. Ojciec jest dróżnikiem, ale nie namawiał mnie do takiego wyboru. Sama się zdecydowałam na pracę na kolei. Nie uczęszczałam też do szkół, które miały tzw. klasy kolejowe.

Czy rozważała Pani pracę w innych branżach?

Owszem, zanim rozpoczęłam pracę jako dyżurna ruchu rozważałam różne opcje. Jednak ostatecznie trafiłam do PKP Polskich Linii Kolejowych. Nie żałuję tego wyboru i nie zamierzam szukać niczego innego.

Kiedy rozpoczęła Pani swoją przygodę z koleją?

Pierwszy raz w nastawni pojawiłam się 1 lutego tego roku. Od tamtego czasu przeszłam kilka etapów. Najpierw skończyłam trwający dwa miesiące kurs przygotowujący do pracy na stanowisku dyżurnej ruchu. Kolejnym etapem był staż w nastawni, który również trwał około dwóch miesięcy. Następnie musiałam zdać egzaminy praktyczny i teoretyczny. Po pomyślnym ich zaliczeniu rozpoczęła się miesięczna praktyka. Tak więc jestem już po kursie i po egzaminach. Rozpoczęłam właśnie samodzielną pracę na stanowisku dyżurnej ruchu.

Czy w czasie praktyk i szkoleń było coś szczególnie trudnego do przyswojenia?

Właściwie wszystko było dla mnie całkowicie nowe i mocno skomplikowane. Dla laika, który trafia tu prosto z ulicy wyposażenie nastawni, a także obowiązki i przepisy, które należy przestrzegać w codziennej pracy są trudne do szybkiego opanowania. To przychodzi z czasem. Do tego dochodzi świadomość, że służba dyżurnego ruchu jest bardzo odpowiedzialna, gdyż ściśle wiąże się z bezpieczeństwem ludzi. 

Jakie są Pani pierwsze wrażenia z pracy w nastawni?

Początkowo doznałam szoku. Chciałam stąd uciekać. Przestraszyłam się tego wszystkiego. Chcę zaznaczyć, że jest to stacja węzłowa. W zasadzie jest to główny warszawski węzeł kolejowy. Co chwila coś się dzieje. Bez przerwy jeżdżą pociągi, które należy kierować na właściwe tory. Nie można sobie pozwolić chociażby na chwilę dekoncentracji. Każde działanie trzeba dwukrotnie przemyśleć.

Jak jest obecnie?

Jest nieporównywalnie lepiej niż gdy zaczynałam. Zdaję sobie sprawę, że początkowo moje niedoświadczenie stanowiło pewien problem dla współpracowników. Zostałam jednak bardzo ciepło przyjęta i w miarę upływu czasu coraz bardziej wgłębiałam się w tajniki tej pracy. Było mi raźniej, gdyż nie byłam osamotniona. W praktykach, poza mną, brała udział moja koleżanka z kursu. Obecnie można powiedzieć, że jestem już pełnoprawnym członkiem zespołu „grzybka”. I to jest moja praca. Z tym wiąże swoją przyszłość zawodową.

Co jest najtrudniejsze w pracy dyżurnego ruchu?

Najtrudniejsze jest podejmowanie dobrych decyzji i właściwe zachowanie, adekwatne do sytuacji. Za każdym razem muszą być one bardzo przemyślane. W naszej pracy nie ma miejsca na błędy. Dlatego wszystkie problemy należy zostawić za drzwiami. Tu nie ma miejsca na, to by o nich choć przelotnie pomyśleć. Należy się maksymalnie skupić, gdyż bardzo łatwo doprowadzić do wypadku lub kolizji.

Jak kolejarze radzą sobie ze stresem mając tak odpowiedzialną pracę?

Nie mam żadnych szczególnych sposobów. Staram się cały czas być spokojna, nie denerwować się. Dużo mi pomaga świadomość, że mam silne wsparcie ze strony kolegów i koleżanek (których wbrew pozorom pracuje w nastawni więcej niż mężczyzn). W każdej chwili mogę liczyć na ich pomoc, radę. Zaznaczam jednak, że to nie jest praca to w ciągłym napięciu, chociaż nie da się ukryć, że jest ona bardzo odpowiedzialna.

Co by Pani powiedziała tym, którzy chcieliby podjąć taką samą pracę?

Trzeba liczyć się z tym, że łatwo w pracy dyżurnego ruchu nie jest i w przyszłości nie będzie. Z pewnością dla każdego początki są okropnie trudne. Można się szybko zrazić i zniechęcić. Osobiście słyszałam takie opowieści, że ktoś wszedł, rozejrzał się po nastawni i czym prędzej uciekł. Zważywszy, że nie wszystko jeszcze do końca poznałam i wciąż się trochę boję, to jednak bardzo lubię swoją pracę. Nie tylko z uwagi na jej specyficzny charakter, ale również z powodu ludzi, z którymi pracuję. Sądzę, że jak ktoś ma chęci to da sobie radę.