„Hańczą” w mroźny dzień

„Hańczą” w mroźny dzień

02 marca 2013 | Autor:
PODZIEL SIĘ

Będąc w Suwałkach, nie sposób odmówić sobie przyjemności wycieczki do nieodległego Szestokai, czyli dawnego polskiego Szostakowa. Kursuje tam jeden pociąg na dobę – pospieszna „Hańcza” z Warszawy, prowadzona lokomotywą SU45.

Fot. Jacek Zemła

Tłoku na trasie z Suwałk do Szestokai obawiać się nie trzeba. W mroźny dzień na przełomie stycznia i lutego w pięciu wagonach podróżowało razem ze mną siedem osób. Atrakcją była też ekipa sprzątająca, która w trakcie jazdy pomiędzy Suwałkami a Trakiszkami szorowała toalety, opróżniała śmietniczki i zamiatała korytarze. W końcu to pociąg międzynarodowy, jest wizytówką PKP...

Tory liche po obu stronach

Przekroczenie granicy odbyło się niemal niezauważalnie, nie to co pomiędzy Szczecinem a niemieckim Grambow, gdzie minięcie słupka granicznego można poznać po wyraźnej zmianie jakości toru. Zanikają wstrząsy i stuki – znak, że jesteśmy w Niemczech. Tutaj tor jest tak samo lichy u nas, jak i na Litwie. Konduktor sprzedał mi bilet według taryfy Wilno Specjal. Kosztował coś ok. 20 zł, cena zależy od euro przeliczanego po kolejowym, czyli wysokim kursie.

Pierwsza litewska stacja to Mockava, dawniej Maćkowo. Kiedyś była tu zmiana drużyn, teraz nie ma postoju. Nasza ekipa prowadzi skład do samego Szestokai. Mimo przejazdu „na biegu", dyżurna ruchu wyszła z lizakiem i bacznie obserwowała pociąg. Po kilku minutach wjechaliśmy w perony stacji węzłowej Szestokai, gdzie na sąsiednim torze czekał już skład Kolei Litewskich (LG) do Kowna. Siedmiu pasażerów sprawnie się przesiadło, mniej więcej tyle samo czekało już na wjazd naszego składu, by udać się nim Polski.

Pociąg PKP Intercity ma na zmianę czoła około kwadransa, w tym czasie udałem się na zwiedzanie stacji. Budynek mnie zachwycił: ceglana, urocza stacyjka w carskim stylu. Bardzo zadbana, ogrzewana poczekalnia z kasą tak czysta, że można by tam zamieszkać. Interesująca wieża ciśnień, pamiątkowa tablica dotycząca reaktywacji połączenia z Polską w 1992 r. i... nic więcej.

Rozcięte na pół wieku

Linia Suwałki – Szestokai istotnie została zbudowana za cara. Tory w 1898 r. zostały ułożone przez rosyjską armię, która potrzebowała dobrej komunikacji pomiędzy suwalskim garnizonem a strategiczną magistralą warszawsko-petersburską. Szlak biegł przez Trakiszki, Szostaków, Olitę i Warenę. Była to tzw. kolej zaniemeńska.

Car ani jego armia nie nacieszyli się długo nową linią, bo niebawem „batiuszka” został obalony przez rewolucję, a niewiele później Polska odzyskała niepodległość i tory znalazły się w naszych ówczesnych granicach. Ale i my nie mogliśmy się długo nią cieszyć, gdyż przedwojenna Republika Litewska nie życzyła sobie komunikacji kolejowej między naszymi krajami, a w 1945 r. pomiędzy Trakiszkami a Maćkowem wyrosła granica polsko-radziecka. Na niemal pół wieku tory zostały rozcięte i zasypane ziemią, choć nie rozebrano ich.


Powrót po 74 latach

W połowie lat 80. eksplorowałem pieszo odcinek graniczny toru, co skończyło się dla mnie bardzo źle. Patrol ówczesnych Wojsk Ochrony Pogranicza złapał mnie w lesie przygranicznym, ukarał mandatem, a następnie odwiózł gazikiem na stację w Trakiszkach i wsadził do pociągu powrotnego. Nie przekonały ich tłumaczenia o zamiłowaniu do kolejnictwa ani o ciekawości świata. Postraszyli mnie na odchodne wyrzuceniem ze szkoły, jak pojawię się tam raz jeszcze, a byłem wtedy w maturalnej klasie...


Sytuacja zmieniła się diametralnie po 1990 r., kiedy to Litwa ogłosiła niepodległość. Zanosiło się na dobrosąsiedzkie stosunki z Polską, toteż szybko zapadła decyzja o odbudowie jedynego przejścia kolejowego między naszymi krajami. Wybudowano potężny dworzec w Trakiszkach, Litwini odnowili stacje po swojej stronie, wyremontowano tor i 7 lipca 1992 r. po 74 latach przerwy pierwszy pociąg pasażerski przekroczył w tym miejscu granicę. Był to ekspres „Balti” relacji Warszawa – Tallin. Niebawem uruchomiono następne połączenie: Warszawa – Wilno.


Ostała się „Hańcza”

Obydwa pociągi nie wytrzymały konkurencji z autobusami i po kilku latach zostały skasowane. Pierwszy z nich wymagał przesiadania się pasażerów w środku nocy do składu szerokotorowego Kolei Estońskich, natomiast drugi był przestawiany na wózki szerokotorowe, co zabierało bardzo dużo czasu. Nic dziwnego, że pociągi nie cieszyły się frekwencją podróżnych.

Kilka lat temu PKP IC utrzymywało jeszcze na trasie Warszawa – Wilno nocny autobus zastępujący pociąg, ale i on z czasem przestał jeździć. Obecnie jedynym pociągiem kursującym przez przejście Trakiszki – Mockava jest pospieszny „Hańcza", którym jechałem w towarzystwie siedmiu współpasażerów...