W dolinie Czarnej Cisy

W dolinie Czarnej Cisy

16 września 2012 | Autor:
PODZIEL SIĘ

Przeprawa pociągiem z Rachowa na „galicyjską” stronę i powrót przez Lwów do Polski jest dobrym zwieńczeniem wędrówki po Zakarpaciu. Tu czas ciągle płynie inaczej, a malownicza trasa prowadzi najpierw wzdłuż Czarnej Cisy, a później wzdłuż Prutu.

W dolinie Czarnej Cisy
fot. Janusz Latos

Rachów, to najwyżej położone miasto Ukrainy (820 m n.p.m.) pomiędzy wzniesieniami Świdowca i Czarnohory. Tu kończy i zaczyna jazdę już tyko 6 pociągów z: Lwowa, Kołomyi oraz Iwano-Frankowska. W monotonny krajobraz stacji wpisuje się spory, ale niewykorzystany dworzec i kasa biletowa w małym baraczku. Tory i peron rzadko ożywiają pociągi i pasażerowie.

Geograficzny środek Europy

Linia kolejowa z Użhorodu do Rachowa powstała w latach 80. XIX w. Teraz odcinek do Sygietu Marmoroskiego w Rumunii jest nieczynny. Nie dojedziemy więc koleją do geograficznego środka Europy. Paradoks, bo ten punkt, obok mostu i linii kolejowej, nad Cisą, kilkanaście kilometrów za Rachowem wyznaczyli w 1887 r. geodeci, budowniczowie linii kolejowej. Obecnie na nasypie przed mostem pasą się krowy, a wokół historycznego obelisku, wyznaczającego środek Europy, powstał bazarek, kilka punktów gastronomicznych i małe centrum informacji Karpackiego Rezerwatu Biosfery wpisanego na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Stąd już tylko kilka kilometrów do granicy z Rumunią i kolejowego przejścia granicznego Diłowe - Valea Viseului.

Wąską doliną w góry

Dopiero od Rachowa pociągi jednotorową linią wolno wspinają się w góry. Taka jazda pozwala podróż traktować jak krajoznawczą wycieczkę. Szczególnie że w sezonie pociąg jest dla części podróżnych, faktycznie najlepszym transportem pomiędzy atrakcyjnymi turystyczne miejscowościami m.in. Kwasami i Jasiną lub Świdowcem. Plecakowicze, miłośnicy górskich wypraw, z zakarpackich dolin ciągną też na druga stronę gór, do Worochty, Jaremczy lub  Delatyna, gdzie odgałęzia się linia do Kołomyi.

Za oknem, prawie cały czas, równolegle do toru wije się Cisa. Okoliczna zabudowa jest rzadka - w węższej lub szerszej dolinie przesuwają się słupy i druty telefoniczne, banie cerkwi i typowe dla tych okolic drewniane domy. Czasem mignie opuszczony już zakład i oczywiście… góry, góry, góry. Najciekawsze widoki pojawiają się na zakrętach i stalowych mostach przerzuconych ponad dolinami. Ponieważ nasyp kolejowy często wznosi się w terenie, wymaga wzmocnienia przez mury oporowe.

Pasażerowie niebieskiego diesla

Widoki wzdłuż trasy podziwiają jednak tylko turyści. Część pasażerów niebieskich spalinowych składów D 1 wraca z zakupami, a kilkoro wykorzystuje jazdę pociągiem do całkiem innych celów - jak targ traktuje trzy wagony, przechadzając się i dyskretnie prezentując swoją „ofertę” - odzież, warzywa lub całkiem otwarcie proponują sprzedaż kawy. Są też pasażerowie, którzy wsiadają na najmniejszych przystankach z „darami lasu” i zmęczeni drzemią lub czyszczą zebrane grzyby. Dla wielu osób pociąg okazuje się dobrym miejscem na posiłek, relaks przy piwie i rozmowy. Zdarza się, że przez otwarte okna pasażerowie pozdrawiają znajomych, których dostrzegą w położonych kilkaset metrów niżej obejściach.

Po każdej stacji wagony monitoruje konduktor z ręcznym terminalem. Przemierza skład środkiem, mijając rzędy drewnianych ławek i „wyłapuje” nowych klientów. Za bilet z Rachowa do Iwano- Frankowska w kasie trzeba zapłacić około 11 hrywien. Za krótsze odcinki płaci się kilka hrywien.

Lizaki dyżurnych

Na mijanych stacjach czas płynie inaczej niż w dużych miastach. Pociągi wciąż odprawiają tu dyżurni ruchu. Elegancko umundurowani, a najczęściej umundurowane, bo w większości są to panie, w czerwonych furażerkach lub szerokich czapkach, sygnalizują lizakiem odjazd. Nie ma tu rygoru pośpiechu i odliczania każdej minuty. Dyżurni nie wahają się wstrzymać pociąg, gdy do stacji pędzi spóźniony grzybiarz.

Na trasie zaskakuje duża ilość patroli. Przed kilkoma obiektami inżynieryjnymi, głównie tunelami, posterunki uzbrojonych funkcjonariuszy świadczą o czujności zarządcy infrastruktury. Również w pociągu można spotkać dwuosobowy patrol policji kolejowej. Budki strażników są również przed najdłuższym na trasie, ponad 1600 m, tunelem na Przełęczy Tatarskiej, za którym, już po stronie „galicyjskiej”, pierwszą stacją jest Woronienka. Stąd, do Iwano-Frankowska, kolejny odcinek ciekawej trasy prowadzi przez worochcianskie wiadukty i tunele nad Prutem. Na tej trasie, w Jaremczu, był największy most, dzieło Stanisława Nikodema Rawicza Kosińskiego, polskiego inżyniera, jednego z twórców galicyjskiej kolei.

Kolejowa przygoda

Przejazd pociągiem z Rachowa do Iwano-Frankowska zajmuje nieco ponad cztery godziny. Jedyny bezpośredni pociąg do Lwowa wyjeżdża o 0.57 i jest we Lwowie o 9.20, ale nocą nie zobaczymy malowniczych krajobrazów. W dzień na trasie kursują spalinowe zestawy D1, a przejazd można podzielić na odcinki, zwiedzając okolice i oglądając z gór zawijasy torów. Jeśli jednak na szlaku zaskoczy noc, można zapukać do kolejarzy, którzy na większych stacjach oferują nocleg w budynku dworca.

PODZIEL SIĘ
Poprzedni artykuł Wrocław: 135 lat tramwajów w mieście Wrocław: 135 lat tramwajów w mieście
Następny artykuł Pamiątkowe inskrypcje na dworcach kolejowych Pamiątkowe inskrypcje na dworcach kolejowych