Grudzień wcale nie musi być nudny i smutny. Mimo szarówki za oknami i braku słońca można zaplanować weekend tak, by dostarczył nam mnóstwa niezależnych od pogody atrakcji. Proponujemy wycieczkę śladami dawnych kopalń, szybów i budowli industrialnych – a więc Górny Śląsk.
Zabytków przemysłu na Górnym Śląsku nie brakuje, powstał nawet specjalny szlak wiodący turystów po najciekawszych tego typu miejscach. Warto także spróbować dań śląskiej kuchni, np. nudelzupy i słynnej rolady z kluskami śląskimi i modrą kapustą. A na kolację być może żymlok, czyli kiełbaska z bułką w jednym flaku...
Na Śląsk szybko i wygodnie dojedziemy oczywiście koleją. Bez korków, wypatrywania oczu w ciemnościach lub mgle, bez ryzyka że załamie się pogoda i spotkamy na drodze gołoledź czy inne nieprzyjazne oznaki zbliżającej się zimy. Wystarczy wsiąść w piątek po południu w Express Intercity „Górnik”, by po trzech godzinach podróży dotrzeć do Zabrza. Tu zaczniemy spotkanie z górnośląskimi niezwykłościami, po przenocowaniu w jednym z miejscowych hoteli.
Królowa Luiza i pechowy hrabia Guido
Sobotnie zwiedzanie proponujemy rozpocząć od dwóch zabytkowych kopalń, a dokładniej od najświeższej zabrzańskiej atrakcji – odrestaurowanej łaźni łańcuszkowej kopalni „Królowa Luiza”. Pod koniec października oddano ją do użytku po gruntownej rewitalizacji. Nie służy już dzisiaj jak dawniej do kąpieli i przebierania się górników po szychcie, ale zachowała swój niepowtarzalny charakter. Ceglany budynek usytuowany niemal w centrum Zabrza wybudowano w 1890 roku. Był to pierwszy tego typu obiekt na Górnym Śląsku. Jeszcze do lat 20. XX wieku zdecydowana większość kopalń nie posiadała łaźni, a górnicy po pracy zażywali kąpieli dopiero w domu. Tymczasem właściciele kopalni „Królowa Luiza” zdecydowali się na nowatorski krok i stworzyli swoim górnikom możliwość korzystania z nowoczesnego, jak na tamte czasy, zaplecza socjalnego. Tu rozbierano się przed zjazdem na dół, zostawiano ubranie i rzeczy osobiste w specjalnym worku podwieszonym do łańcuszka, a następnie przebierano się w strój roboczy. Po pracy górnicy myli się pod natryskami, mokre od potu i wód podziemnych ubrania robocze zostawiali na łańcuchach do wyschnięcia, a zakładali „cywilne” ubrania i szli do domu. Nie można było zastosować szafek, bo kombinezony nie wyschłyby do następnego zjazdu. We wnętrzu częściowo zachowała się oryginalna ceramika, system natrysków, a także fragment szatni z hakami i łańcuszkami.
Łaźnia przez ostatnie dekady popadała w ruinę, bowiem „Królowa Luiza” już od lat nie wydobywała węgla. Życie do jednej z największych śląskich kopalń zaczyna wracać dzięki Muzeum Górnictwa Węglowego w Zabrzu, które rewitalizuje kompleks budynków i wyrobisk kopalni „Królowa Luiza”. Jej największą podziemną atrakcją jest „Główna Kluczowa Sztolnia Dziedziczna” – najdłuższa sztolnia w europejskim górnictwie węglowym, która w przyszłym roku ma zostać udostępniona do zwiedzania. Na razie oprócz łaźni łańcuszkowej można zwiedzać obiekty skansenu górniczego, gdzie prezentowana jest parowa maszyna wyciągowa zbudowana w 1915 roku o mocy 2 tys. koni mechanicznych. Maszyna służyła do napędzania wind, którymi na powierzchnię wyjeżdżał urobek, a na dół zjeżdżały puste wagoniki tudzież załoga. Odbywają się wciąż pokazy jej działania, a z wysokiej na 25 metrów platformy wieży szybowej rozciąga się panorama Zabrza i sąsiednich miast.
W części podziemnej skansenu możemy z kolei przejść chodnikami o łącznej długości ponad 1,5 km, schodzącymi do głębokości 35 m. Zwiedzający mają po drodze okazję uczestniczyć w pokazie pracy maszyn górniczych, m.in. kombajnu ścianowego.
Warto też odwiedzić inną udostępnioną turystom kopalnię węgla kamiennego – Guido. To unikat na skalę światową, nigdzie indziej nie znajdziemy podobnej atrakcji. Skansen tworzą korytarze na poziomach 170 i 320 metrów pod ziemią oraz zespół zabudowy powierzchniowej wraz z wyposażeniem technicznym. Na poziomie 170 metrów będziemy mogli obejrzeć metody wydobycia węgla i pracę górnika z przełomu XIX i XX wieku oraz historię tego przemysłu na obszarze Śląska. Są tu też doskonale zachowane, wykute w skale stajnie koni używanych przed laty do pracy w kopalniach. Zgodnie z założeniem wizyta w kopalni ma pozostawić u turysty niezapomniane wrażenia, dlatego też zwiedzający usłyszą tu trzeszczenie stropów, piski szczurów i rozmowy górników – oczywiście będą to tylko efekty specjalne, bo obecnie w Guido nie prowadzi się już wydobycia.
Po zjechaniu na poziom 320 metrów zobaczymy prawdziwą współczesną kopalnię – chodniki i wyrobiska na tym poziomie są utrzymane w stanie takim, w jakim były, gdy kopalnia normalnie pracowała. Wszystko pozostało tu tak, jakby wczoraj jeszcze trwał fedrunek. W 2012 r. uruchomiono podwieszoną pod stropem kolejkę górniczą, którą turyści pokonują ok. 400 metrów, co jest dodatkową atrakcją.
To tylko część artykułu. Całość przeczytasz w "Kurierze Kolejowym" nr 22. Zachęcamy do skorzystania z prenumeraty!