Jak zostanie ministrem transportu zadba o kolej

Jak zostanie ministrem transportu zadba o kolej

05 kwietnia 2013 | Autor:
PODZIEL SIĘ

Mateusz Różycki, uczeń pierwszej klasy najstarszej „kolejówki” w Polsce, gdy zostanie ministrem transportu zatroszczy się o rewitalizację dawnych szlaków kolejowych, zaplanuje nowe połączenia i wymagać będzie, aby w szkołach powstawały klasy o kierunkach kolejowych.

Jak zostanie ministrem transportu zadba o kolej
Fot. Gophi, Wikimedia

Mateusz Różycki, póki co, uczy się jak zostać technikiem elektroenergetykiem transportu szynowego w Zespole Szkół im. inż. Stanisława Wysockiego w Warszawie. Ale już wie, że kolej to jego spełniające się marzenie, pasja i życie. Gdyby więc dokończyć myśl o byciu ministrem transportu, to dopowiedziałby jeszcze, że zaplanowałby pieniądze na nowoczesny tabor. Nowoczesny, podkreśla, ale nie futurystyczny, bo musi nawiązywać do tradycji. I planując budżet kolejowy – podparłby się funduszami unijnymi. I pilnowałby, aby wydane były do przysłowiowego grosza. Dzisiaj koncentruje się na matematyce, fizyce i technice – przedmiotach niezbędnych, aby być dobrym mechanikiem. A nim z pewnością zostanie. I będzie pracował na najnowocześniejszych pojazdach w Polsce, czyli w warszawskiej SKM. Tak sobie założył. Choć nie jest typowym miłośnikiem kolei. Nie zbiera o niej książek, nie kolekcjonuje modeli, ale fotografuje jej magię. „Za jedną chwilę” będzie wolontariuszem w Muzeum Kolejnictwa.

- Pradziadek był kolejarzem. Tata też nim jest i tak połknąłem bakcyla – opowiada Mateusz. - Słuchałem opowieści i lubiłem jeździć pociągami. Bo każdy pociąg ma swoją duszę. Wystarczy wsłuchać się w stukot kół, rytm zatrzymywania i odjazdu. To rytm naszego życia. Każdy w nim odnajdzie swój osobisty kawałek, a mój to marzenie o prowadzeniu pociągu. Pragnienie, aby coś zrobić dla ludzi dobrego, a kolej robi: podwozi do pracy, na uczelnię, na spotkanie. A dla nich to ważne.

W byciu mechanikiem najpiękniejsze jest to – jak opowiada - że można wszystko zobaczyć, dotknąć, naprawić, bo tabor potrafi płatać figle i nie zawsze komputer wystarczy, aby sobie poradzić z usterką. Dlatego ma w domu stare podręczniki dotyczące mechaniki. Ma  też wielką świadomość, że odpowiada się za życie ludzkie, więc trzeba być bardzo uważnym, starannym i odpowiedzialnym. Tego nie uczą w szkole, tego trzeba się nauczyć samemu. Ta świadomość musi być stale obecna podczas pracy. I widzi przyszłość mechaniki – to rozwój silników asynchronicznych i systemów rozruchu, co daje przyspieszenie i właściwości jezdne.

Gdy ma wolny czas to Mateusz Różycki fotografuje. Swoje ukochane pociągi SKM. Próbuje zatrzymać chwilę w kadrze tego samego pociągu, w tym samym miejscu, ale o innym czasie. Widać wtedy jak rzeczywistość wokół nas się zmienia. Zaczął się pasjonować fotografią 6 lat temu, gdy otrzymał od rodziców pierwszy aparat. Rodziców, którzy próbowali mu nieco „wybić z głowy” bycie kolejarzem. Teraz mama mówi tylko, aby był szczęśliwy. A on będzie. I kto wie – może kiedyś siądzie przy premierze rządu i będzie mówił o rozwoju polskiej kolei. Bo nic jej nie zastąpi. I nie tylko on tak myśli. W jego klasie jest, co najmniej dziesięciu takich samych zapaleńców jak on.